Connect with us

Poradnik

Zadbaj o odpowiednią dietę swojego dziecka już dzisiaj

Opublikowano

dnia

To rodzice i opiekunowie na co dzień decydują o tym, co spożywają ich pociechy. Niemowlęta i małe dzieci są szczególnie wrażliwe na wszelkie zanieczyszczenia mogące znajdować się w podawanej im żywności, ponieważ ich organizmy nadal intensywnie się rozwijają. Narządy dojrzewają stopniowo i w początkowym okresie nie funkcjonują jeszcze tak sprawnie, jak u osób dorosłych. O konieczności dostosowywania żywności do unikalnych potrzeb dzieci opowiedziało grono ekspertów, którzy opracowali raport „Bezpieczeństwo żywności a potrzeby żywieniowe niemowląt i małych dzieci 2022”. Dokument ten stanowi kompendium wiedzy na temat specyficznych potrzeb żywieniowych dzieci w okresie ich 1000 pierwszych dni życia. Jego odbiorcami są zarówno decydenci oraz specjaliści, jak i konsumenci, wśród których szczególną grupę stanowią rodzice i opiekunowie małych dzieci.

Najbezpieczniejszym sposobem żywienia w okresie niemowlęcym jest karmienie piersią. Eksperci zalecają wyłączne karmienie piersią przez pierwsze 6 miesięcy życia dziecka oraz kontynuację tego sposobu żywienia tak długo jak życzą sobie matka i dziecko. Po ukończeniu pierwszego półrocza życia karmienie piersią nie jest wystarczające i należy zacząć rozszerzanie diety. Odejście od menu opartego wyłącznie na mleku mamy lub mleku modyfikowanym i stopniowe wprowadzanie posiłków z „rodzinnego stołu” powoduje, że dzieci spożywają coraz więcej różnych pokarmów. Jak pokazują badania, niezmiernie ważne jest, aby w tym czasie dziecko miało zapewnione pokrycie zapotrzebowania na energię i niezbędne składniki odżywcze, ponieważ ma to kluczowy wpływ na jego zdrowie i możliwość uniknięcia wystąpienia chorób cywilizacyjnych w przyszłości.

Dlaczego bezpieczeństwo żywności niemowląt i dzieci jest tak ważne?

W okresie 1000 pierwszych dni organizm dziecka intensywnie się rozwija. W tym czasie zaczynają się kształtować nawyki żywieniowe, które mają szansę utrwalić się na dalsze lata. Oprócz wzrostu obserwujemy też dojrzewanie narządów wewnętrznych. Mechanizmy obronne maluchów, które chronią je przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi, nie funkcjonują jeszcze tak sprawnie jak u dorosłych. Nic dziwnego więc, że dieta dla najmłodszych powinna być nie tylko pełnowartościowa, bogata w składniki odżywcze, ale także bezpieczna. Jakie są różnice pomiędzy żywnością produkowaną z myślą o najmłodszych od tej, która dostępna jest powszechnie?

Bezpieczna żywność to taka, której spożycie nie stanowi zagrożenia dla życia i zdrowia człowieka. Produkty spożywcze wprowadzane do obrotu muszą spełniać określone wymagania prawne, które określają dopuszczalne poziomy wybranych substancji zanieczyszczających. Z uwagi na to, że niemowlęta i małe dzieci są najbardziej narażoną grupą na potencjalne skutki wywołane przez zanieczyszczenia żywności, produkty im dedykowane mają znacznie bardziej rygorystyczne normy niż żywność ogólnego przeznaczenia.  

„Każda żywność przeznaczona do spożycia musi umożliwiać zaspokojenie potrzeb energetycznych i żywieniowych, jak również musi być bezpieczna. Bezpieczna żywność to taka, w której zawartość składników groźnych dla zdrowia jest odpowiednio kontrolowana, prawnie regulowana i badana. Z uwagi na rozwijające się organizmy dzieci i niemowląt, powstała specjalna kategoria żywności, odpowiadająca na potrzeby najmłodszych konsumentów. Zgodnie z prawem produkty dla nich przeznaczone nie powinny zawierać zanieczyszczeń w ilościach, które mogłyby zagrażać ich zdrowiu. Żywność ta powinna również być pozbawiona konserwantów, sztucznych barwników i wzmacniaczy smaku” – tłumaczy prof. dr hab. n. med. Piotr Socha z Kliniki Gastroenterologii, Hepatologii, Zaburzeń Żywieniowych i Pediatrii Instytutu Zdrowia Dziecka w Warszawie.

Po jaką żywność dla dziecka sięgać?

„Zgodnie z prawem żywność przeznaczona dla niemowląt i małych dzieci musi odpowiadać na unikalne potrzeby i ograniczenia dojrzewającego organizmu, spełniając ściśle określone normy bezpieczeństwa, dużo bardziej rygorystyczne niż w przypadku żywności ogólnego spożycia. W żywności dla niemowląt i małych dzieci ustalone najwyższe dopuszczalne poziomy poszczególnych zanieczyszczeń są znacznie bardziej restrykcyjne, niż te ustalone dla samych produktów żywności ogólnego spożycia. Wszystkie normy są regulowane zarówno w przepisach polskiego prawa krajowego, jak i na szczeblu Unii Europejskiej” – wyjaśnia dr hab. Anna Harton z Instytutu Nauk o Żywieniu Człowieka, Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego.

Operując konkretnymi przykładami – normy żywności dla niemowląt i małych dzieci, w porównaniu z żywnością ogólnego spożycia dla tych samych produktów są np.:

  • dla kadmu 5 razy bardziej restrykcyjne,
  • dla arsenu 2-3 razy bardziej restrykcyjne,
  • dla pestycydów w warzywach do 5000 razy bardziej restrykcyjne,
  • dla pestycydów w owocach 3000 razy bardziej restrykcyjne,
  • dla mikrotoksyn do 20 razy bardziej restrykcyjne.

Przykład bezpiecznej żywności dla najmłodszych

Jednym z wyróżników potwierdzającym jakość i bezpieczeństwo produktów przeznaczonych dla niemowląt i małych dzieci jest oznaczenie wieku na opakowaniu, czyli konkretne wskazanie, dla jakiego wieku dziecka dedykowany jest dany produkt (np. po 6., po 9., czy po 12. miesiącu życia). Posiłki dzieci w wieku od 1. do 3. roku życia często przypominają potrawy, które zazwyczaj lądują na talerzach osób dorosłych, jednak ich skład i jakość nadal muszą spełniać szczególne wymagania. Organizm dziecka po 1. roku życia nadal jeszcze się rozwija a wraz z nim układ pokarmowy oraz odpornościowy. Mechanizmy obronne maluchów, które chronią je przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi, nie funkcjonują jeszcze tak sprawnie jak u dorosłych, dlatego ważne jest, aby żywność przeznaczona dla niemowląt i małych dzieci pozbawiona była szkodliwych dla ich zdrowia substancji – zanieczyszczeń, soli, konserwantów, czy wzmacniaczy smaku.

W doborze produktów dla najmłodszych warto kierować się jakością, bezpieczeństwem, oznaczeniem wieku na opakowaniu oraz czytać dokładnie etykiety spożywcze, aby mieć pewność, że nasz maluch otrzymuje to, co jest odpowiednie dla jego prawidłowego rozwoju.

Szczegółowe informacje dotyczące obowiązujących norm pozostałości zanieczyszczeń, przedstawienie zagrożeń oraz specyficznych potrzeb najmłodszych konsumentów znaleźć można w nowym Raporcie „Bezpieczeństwo żywności a potrzeby żywieniowe niemowląt i małych dzieci”. Dokument opracowało grono wybitnych ekspertów: dr hab. inż. Anna Harton, dr Małgorzata Kostecka, mgr inż. Małgorzata Matuszczyk, dr hab. inż. Joanna Myszkowska-Ryciak, mgr Karolina Jachimowicz, mgr Miłosz Jasiński oraz prof dr hab. n. med. Piotr Socha.

Raport dostępny jest pod adresem:  https://1000dni.pl/0-6-miesiecy/raport-bezpieczenstwo-zywnosci-potrzeby   

O kampanii

Ogólnopolski program edukacyjny „1000 pierwszych dni dla zdrowia” wspiera rodziców w prawidłowym żywieniu dzieci w kluczowym okresie rozwoju i wzrostu dziecka, a więc w 1000 pierwszych dni życia począwszy od poczęcia. Prawidłowe żywienie w tym kluczowym okresie to najlepszy sposób na wykorzystanie niepowtarzalnego okna możliwości w rozwoju dziecka. Dbając o dietę dziecka przez 1000 pierwszych dni mamy realny wpływ na zdrowie dziecka, długość i jakość jego życia. Program realizowany jest od 2013 r. Więcej na: www.1000dni.pl

O inicjatorze

Inicjatorem ogólnopolskiego programu jest Fundacja Nutricia, której misją jest edukacja o roli żywienia na różnych etapach życia człowieka. Wspieramy dzieci i rodziców, pacjentów oraz ich bliskich, jak również przedstawicieli środowiska medycznego, instytucji publicznych i organizacji pozarządowych, realizując działania edukacyjne na temat roli żywienia oraz finansując badania naukowe. Za pomocą naszych działań dążymy do: edukowania przyszłych rodziców, rodziców i opiekunów najmłodszych dzieci o kluczowej roli prawidłowego żywienia w okresie 1000 pierwszych dni życia, ograniczenia skali problemu niedożywienia w chorobie oraz budowania nawyków umożliwiających zdrowe starzenie się. Więcej na: www.fundacjanutricia.pl

Źródło informacji: Fundacja Nutricia

Poradnik

Jak poznać, że sport zamiast pomagać, szkodzi

Opublikowano

dnia

Dodane przez

W miejsce popularnego „sport to zdrowie” ortopedzi na podstawie swoich doświadczeń w gabinetach ukuli inne powiedzenie, które sprawdza im się w gabinetach: „przez sport do kalectwa”. Rozwojowi rozmaitych urazów służą szkodliwe mity, jak choćby ten, że podczas ćwiczeń powinno boleć. Dowiedz się więcej.

Sport uprawiany wyczynowo bardzo często polega na eksploatowaniu organizmu do granic jego możliwości, a często wręcz poza jego możliwości. I nawet jeśli w trakcie sportowych aktywności uda się uniknąć poważniejszej kontuzji, to często w późniejszym okresie, już po zakończeniu kariery sportowcowi zdarzają sytuacje, które prowadzą do mniejszego bądź większego upośledzenia funkcji ruchu.

Wiele lat temu w JAMA opisane zostały przez naukowców pod kierunkiem UM Kujala rezultaty aż 21-letniej obserwacji ponad 2 tysięcy sportowców fińskich reprezentacji oraz grupy kontrolnej spoza wyczynowego sportu. Zbadane zostały m.in. wskaźniki opieki szpitalnej po zakończeniu kariery zawodowej. Okazało się, że ryzyko hospitalizacji z powodu zaburzeń układu mięśniowo-szkieletowego było wyższe niż w grupie kontrolnej dobranej wiekowo. Najprawdopodobniej można to w pewnym stopniu wytłumaczyć zwiększonym ryzykiem choroby zwyrodnieniowej stawów wśród byłych elitarnych sportowców, co wykazano w badaniach szwedzkich piłkarzy.

Inne powszechnie występujące urazy, takie jak zmiany przeciążeniowe zapalne ścięgien czy urazy mięśni mogą negatywnie wpłynąć, a w krańcowych przypadkach zakończyć karierę, chociaż z reguły nie prowadzą do niepełnosprawności po zakończeniu kariery zawodowej.

„Sport wyczynowy najczęściej rozpoczynamy uprawiać bardzo wcześnie, mając 4-6 lat i trenujemy co najmniej do trzydziestki. Jeśli robimy na wysokim poziomie, to nawet jeżeli organizm jest zaadaptowany do wysiłku, codziennie doprowadzamy go do granicy możliwości” – tłumaczy ortopeda dr Jarosław Feluś.

Ale nie trzeba uprawiać sportu wyczynowo, by nadmiernie eksploatować organizm. Badania skandynawskie przeprowadzone w latach 90-tych na obszarze zamieszkałym przez ponad 41 000 osób dowodzą, że urazy sportowe stanowiły 10 do 19 proc. wszystkich ostrych urazów obserwowanych na izbie przyjęć.

Jak poznać, że sport przestaje być dla nas zdrowy?

„Aktywność sportowa nie powinna boleć. A gdy jesteśmy >>nierozćwiczeni<< tak się dzieje. W niezaadaptowanym do wysiłku organizmie przeciążone mięśnie pracują na metabolizmie beztlenowym, który dużo bardziej obniża pH organizmu, czyli zakwasza go – skutki tego odczuwamy najczęściej następnego dnia, fundując sobie znane wszystkim zakwasy” – tłumaczy specjalista.

Zakwasy zaś nie są dobre. Boleć mogą nie tylko mięśnie – jeśli nadmiernie je obciążamy bolą także przyczepy mięśniowe, torebki stawowe, stawy, które także należy wdrażać stopniowo do wysiłku – w przeciwnym razie nie będą odpowiednio elastyczne, nawodnione i ukrwione.

Nie tylko zakwasy

Jeśli jesteśmy wytrenowani, aktywność fizyczna nie powinna boleć. Jeśli tak się dzieje, to znaczy, że mogło dojść do przeciążenia. I wcale nie chodzi o pojedyncze zdarzenie na jednym treningu, a coś o wiele bardziej podstępnego.

„To niekoniecznie zdarzenie, które jesteśmy w stanie zdefiniować, może być to uraz, który wynika z powtarzających się mikrourazów sumarycznie przekraczających możliwości adaptacyjne organizmu. Bo na przykład ćwiczeń było za dużo, tworzy się stan zapalny, zaczyna nas boleć przyczep mięśnia, który naraziliśmy na nadmierny wysiłek i dochodzi do mikrouszkodzeń, które podczas kolejnych treningów się pogłębiają. Ból w trakcie treningu lub po nim zawsze powinien być dla nas sygnałem ostrzegawczym” – mówi ortopeda.

Najgorsze jest to, że można… nie zauważyć tego, iż doszło do kontuzji. Przeciążenie lub uraz, którego nie zarejestrowaliśmy, może spowodować, że organizm zmieni wzorzec ruchu i w efekcie zaczniemy na przykład intuicyjnie obciążać bardziej jedno kolano. W konsekwencji po jakimś czasie, narażone na większy wysiłek, zacznie boleć. By to naprawić, najczęściej trzeba popracować z rehabilitantem. Może się też okazać, że podczas uprawiania sportu zniszczyliśmy sobie chrząstkę stawową i należałoby na jakiś czas przestać uprawiać sport obciążający kolana (np. piłkę nożną czy narciarstwo), by dać im szansę na regenerację. Przy czym specjalista zastrzega, że takie struktury jak chrząstka stawowa regenerują się w bardzo ograniczonym zakresie.

Ból to sygnał, że po pierwsze na jakiś czas warto zrobić przerwę, żeby pozwolić zregenerować się tkankom.

W poważniejszych przypadkach (np. utrzymującego się bólu, opuchlizn) lepiej udać się po diagnozę do specjalisty. Leczeniem urazów narządu ruchu zajmuje się ortopeda, ale o pomoc można poprosić też fizjoterapeutę. Być może konieczne będą kolejne badania (USG, RTG, TK lub MR), ale o tym, które badanie warto wykonać, najlepiej aby zdecydował specjalista.

„Laik nie podejmie trafnej decyzji, kiedy wystarczy USG, a kiedy konieczne jest zrobienie tomografii czy rezonansu magnetycznego. USG często jest badaniem pierwszego rzutu – bardzo potrzebnym i wartościowym dla człowieka, który potrafi je wykonywać. Trochę jak stetoskop dla internisty. Ale na tej podstawie nie da się zdiagnozować wszystkiego. Fakt, że jest to badanie łatwo dostępne (aparat do USG stoi niemal w każdym gabinecie) i stosunkowo tanie sprawia, że to badanie bywa też nadużywane” – uważa dr Feluś.

Może się też okazać, że nasza anatomia nie predysponuje nas do uprawiania danej dyscypliny sportowej. Wybierając rodzaj sportu można też uwzględnić jej „urazowy potencjał”, ale często trudno to określić. Dyscypliny, w których urazy zdarzają się rzadziej, to na przykład jazda na rowerze, pływanie czy marszobiegi, a są takie, w których zdarza się to znacznie częściej – np. w grach zespołowych. Jak wynika ze wspomnianych wcześniej badań skandynawskich, większość urazów wystąpiła w piłce nożnej (38,9 proc.), następnie w koszykówce/siatkówce/piłce ręcznej (10,9 proc.) i hokeju (9,2 proc.).

Ale są też takie, gdzie jeden błąd może trwale zakończyć karierę sportową, a nawet… życie, jak na przykład wspinaczka wysokogórska.

Każdy sport ma swoją specyfikę i czym innym musi się martwić amator, który po pracy idzie pograć z kolegami w siatkówkę czy koszykówkę, o czym innym musi myśleć kolarz, który bierze udział w amatorskich wyścigach, a jeszcze o czym innym piłkarz, który grywa regularnie w piłkę nożną.

Jak uprawiać sport bezpiecznie?

Podstawą jest rozgrzewka. Wiele osób ją ignoruje nie doceniając jej znaczenia.

„Nie rozgrzany organizm jest słabiej ukrwiony, a nie ukrwiony jest dużo mniej elastyczny, a tym samym podatny na urazy. Warto więc zrobić chociaż 5-10 minut rozgrzewki, aby ciało zaadaptowało się do wysiłku, który za chwilę planujemy. Choć to truizm, naprawdę pozwala znacząco zmniejszyć ryzyko kontuzji” – mówi dr Feluś.

Pamiętajmy, że dla osób, które na co dzień siedzą za biurkiem i nagle podejmą decyzję, że zaczną się ruszać intensywny sport może okazać się niebezpieczny.

„Dobrze jest słuchać swojego organizmu. Jeżeli podczas uprawiania sportu czy tuż po jego zakończeniu pojawiają się pewne symptomy: ból, usztywnienia, ograniczenia w ruchu, nie warto odgrywać bohatera. Lepiej skorzystać z diagnostycznej pomocy specjalisty, żeby dowiedzieć się czy to problem, który będzie się pogłębiał, czy chwila przerwy wystarczy, by bezpiecznie powrócić do ćwiczeń” – sugeruje ortopeda.

Warto też wiedzieć, że zaniedbane czy zlekceważone urazy lubią odzywać się w przyszłości. Np. uraz więzadła krzyżowego przedniego (ACL – znajduje się w kolanie) znacząco zwiększa ryzyko długotrwałych następstw, takich jak wtórne uszkodzenia łąkotek, chrząstki stawowej, z wczesnym rozwojem choroby zwyrodnieniowej stawów.

Suplementy dla sportowców: czy to ma sens?

Miewa, ale specjalista zastrzega, że nie da się jednoznacznie powiedzieć, w jakich sytuacjach.

„Bo np. przyjmowanie asparginu, który ma spowodować, że zmniejszy się tendencja do patologicznego skurczu – owszem, ma sens. Ale już np. glukozamina mająca wzmacniać chrząstkę stawową opiera się głównie na obietnicy wiecznej młodości. Za jej sprawą chrząstka stawowa nie regeneruje się i jej przyjmowanie ma umiarkowany, a w wielu przypadkach wręcz zerowy efekt, co udowodniono klinicznie” – mówi ortopeda.

Inaczej ma się sprawa z zawodowymi sportowcami, którzy przy wsparciu suplementów, mogą poprawić wyniki o sekundę czy kilka centymetrów – w zależności od dyscypliny. Czy to jednak potrzebne amatorowi?

„Oczywiście rozsądne przyjmowanie suplementów nie szkodzi, można więc je zażywać, ale nie spodziewałbym się cudów, jeśli chodzi o poprawę wydolności. A już na pewno nie spodziewałbym się, że to zabezpieczy nas przed kontuzją, bo to jest raczej kwestia przygotowania organizmu do wysiłku fizycznego oraz nieprzesadzania z intensywnością, która przekracza możliwości naszego organizmu i naraża przyczepy mięśniowe i tkanki na nadmierną eksploatację” – podsumowuje specjalista.

Może więc chociaż dieta?

Inaczej ma się sprawa diety, której znaczenie w osiąganiu wyników sportowych docenia się w coraz większym stopniu. Choć dostępnych jest wiele strategii żywieniowych, zalecenia dietetyczne powinny być indywidualne dla każdego sportowca i jego dyscypliny i najlepiej, aby były opracowane przez wykwalifikowanego dietetyka.

Są jednak pewne ogólne zasady:

węglowodany powinny stanowić od 45 do 65 proc. diety sportowca, aby zaspokoić jego zapotrzebowanie na energię;

10 do 30 proc. stanowić powinny białka – są potrzebne do budowy mięśni i siły;

tłuszcz powinien stanowić 25-35 proc. – dzięki niemu możliwa jest m.in. izolacja oraz produkcja energii.

Spośród mikroelementów, wapń, witamina D i żelazo są niezbędne dla zdrowia kości. Wapń i żelazo zdrowy człowiek w wystarczającej ilości dostarczy sobie z odpowiednio skomponowanych posiłków. Witaminę D w razie jej niedoboru należy suplementować.

Sportowcy powinni też dążyć do utrzymania odpowiedniego poziomu nawodnienia oraz minimalizować utratę płynów podczas wysiłku fizycznego do nie więcej niż 2 proc. masy ciała.

„Jest wiele produktów spożywczych, które poprawiają wydolność, dlatego nawet amatorzy, szczególnie ci, którzy uprawiają sport z taką intensywnością, że to staje się stylem życia, powinni skorzystać z pomocy dietetyka i tą drogą dodatkowo wzmacniać swój organizm” – uważa dr Feluś.

Źródło informacji: Serwis Zdrowie 
 

Kontynuuj czytanie

Poradnik

ChatGPT nowa sztuczna inteligencja. Tego możesz nie wiedzieć

Opublikowano

dnia

Dodane przez

Aplikacja ChatGPT może z powodzeniem inspirować naukowców przy pisaniu artykułów. Jest też wsparciem w kwestiach koncepcyjnych i językowych – powiedział PAP Marcin Wilkowski z Centrum Kompetencji Cyfrowych UW.

Aplikację ChatGPT opracowała amerykańska firma OpenAI. Służy m.in. do tworzenia odpowiedzi na pytanie lub polecenia wprowadzane przez użytkownika. Potrafi też wykonać bardziej złożone zadania, na przykład napisać opowiadanie. Pierwszą wersję narzędzia udostępniono publicznie w listopadzie ub.r. Światowe media zwróciły uwagę na to, że ChatGPT ma duże możliwości i stał się popularny wśród użytkowników internetu. W ciągu pierwszych dni skorzystało z niego kilka milionów osób.

“ChatGPT można z powodzeniem używać jako wsparcie przy pisaniu tekstów literackich lub naukowych. Może stworzyć zarys, szkic tekstu i wskazać listę wątków, które należy poruszyć” – powiedział PAP Marcin Wilkowski z Centrum Kompetencji Cyfrowych Uniwersytetu Warszawskiego.

Zwrócił uwagę na to, że w porównaniu z innymi chatbotami, czyli programami prowadzącymi konwersację z użytkownikiem, na przykład w witrynach sklepów internetowych, ChatGPT tworzy wypowiedzi o bardzo dużym zakresie tematycznym. Przywołuje przy tym wiele szczegółów wzbogacających tekst.

Wilkowski podkreślił, że najnowszą wersję aplikacji wytrenowano na tekstach tworzonych przez człowieka – książkach, Wikipedii, zasobach internetowych i na konwersacjach między prawdziwymi osobami.

“ChatGPT działa pozornie w sposób kreatywny, na pewno jest bardzo elastyczny. Można mu na przykład zlecić tłumaczenie, napisanie tekstu w określonym stylu, wiersza lub piosenki, ale też kodu w wybranym języku programowania” – zwrócił uwagę Wilkowski.

Narzędzie mogą też z powodzeniem stosować naukowcy.

“Czat może nie tylko inspirować autorów tekstów naukowych, ale nawet stworzyć abstrakt takiego artykułu” – wskazał Wilkowski.

Przytoczył wyniki eksperymentu wykonanego przez naukowców z Northwestern University w Chicago (USA), którego wyniki opublikowano w repozytorium bioRxiv. Na potrzeby badania ChatGPT wygenerował abstrakty publikacji naukowych. Okazało się, że w co trzecim przypadku osoby ankietowane nie potrafiły odróżnić tekstu przygotowanego przez narzędzie od napisanego przez człowieka. Publikowane są też już eksperymentalne artykuły naukowe, w których wprost informuje się o wykorzystaniu tej aplikacji w konstrukcji i korekcie tekstu.

Wilkowski zwrócił uwagę, że ChatGPT jest dostępny za darmo. Aby z niego skorzystać, wystarczy się zalogować i zacząć zadawać pytania i komendy. Do tworzenia tekstów nie jest potrzebne korzystanie z języków programowania, co jest konieczne w przypadku wielu modeli języka naturalnego.

“Część badaczy już z nim eksperymentuje i zapewne na stałe umieści w swoim zestawie narzędzi, wśród których są m.in. translatory, wyszukiwarki tekstów naukowych czy programy zarządzające przypisami” – wskazał ekspert.

Wilkowski zaznaczył, że program ChatGPT nie jest wszystkowiedzący. Na przykład ma ograniczone informacje o zjawiskach i wydarzeniach po 2021 r. Może też tworzyć logiczne i gramatyczne odpowiedzi, które jednak okazują się błędne w szczegółach takich, jak daty, nazwiska czy tytuły książek.

“Mimo wielu barier może pomóc on w wypracowywaniu koncepcji artykułu naukowego, jego struktury czy abstraktu, a nawet w korekcie i redakcji artykułu w języku obcym” – wskazał Wilkowski

Ekspert powiedział, że współczesny system naukowy nakłada na badaczy konieczność nieustannego publikowania, bo na tej podstawie ocenia się ich pracę i zapewnia finansowania badań. ChatGPT może im w tym zadaniu pomóc, ale nie zawsze w sposób etyczny.

“Część naukowców publikuje w tzw. drapieżnych wydawnictwach, które tylko z nazwy są naukowe. Publikowane w nich prace nie podlegają recenzjom. Dlatego wykorzystanie ChatuGPT do szybkiego przygotowywania tekstów, nawet od podstaw, może mieć ostatecznie negatywne konsekwencje dla nauki” – zauważył ekspert.

Jednocześnie podkreślił, że niektóre organizacje naukowe czy redakcje czasopism informują już o niedopuszczaniu artykułów pisanych z wykorzystaniem ChatGPT. Zdaniem innych ekspertów ChatGPT będzie niebawem najczęściej cytowanym autorem wszechczasów.

Źródło informacji: Nauka w Polsce

Kontynuuj czytanie

Polecane