Poradnik
Stan przedrzucawkowy i hipotrofia płodu. Ważne informacje
Opublikowano
4 miesiące temudnia
Dodane przez
Redakcja
Jeśli podczas wykształcania się łożyska dojdzie do błędów, będzie nieprawidłowe do końca ciąży, co może skutkować np. stanem przedrzucawkowym. Ale też przed 16. tygodniem ciąży jest jeszcze czas na ratunek. Stąd u każdej ciężarnej w 1. trymestrze trzeba ocenić ryzyko jego wystąpienia – mówi prof. Katarzyna Kosińska-Kaczyńska, kierownik Kliniki Położnictwa, Perinatologii i Neonatologii CMKP w Szpitalu Bielańskim w Warszawie.
Co to jest hipotrofia? Brzmi dość skomplikowanie…
Hipotrofia to ograniczenie wzrastania wewnątrzmacicznego płodu (FGR). Płód ma „zaprogramowane” w genach swoje wzrastanie, natomiast z różnych przyczyn nie jest w stanie tego prawidłowego wzrastania osiągnąć. Np. w terminie porodu dziecko powinno ważyć około 3,5 kg, a rodzi się z wagą na przykład 2 kg. Jest to poważne powikłanie ciąży i niesie za sobą szereg trudności. Po pierwsze, przyczyn ograniczenia wzrastania może być wiele i nie zawsze jesteśmy w stanie określić, dlaczego do niego dochodzi. A po drugie, prawidłowe monitorowanie takiej ciąży, żeby ją ukończyć w najlepszym momencie, bywa trudne.
Proszę najpierw powiedzieć o przyczynach, wspomniała pani, że jest ich sporo…
Mogą to być czynniki matczyne, na przykład przeróżne choroby przewlekłe matki, które upośledzają tworzenie się łożyska oraz wymianę składników odżywczych między matką a rozwijającym się płodem. Może to być nadciśnienie tętnicze, przewlekłe choroby nerek, a także używki: palenie papierosów, picie alkoholu czy zażywanie narkotyków. Na występowanie hipotrofii wpływ mogą też mieć niektóre leki np. te stosowane w terapii nadciśnienia tętniczego. Przyczyny ograniczenia wzrastania mogą również być płodowe: na przykład czynniki wrodzone, takie jak nieprawidłowości genetyczne – chromosomów i niektórych genów. Z ograniczeniem wzrastania często współwystępują też wady wrodzone (np. wady serca). Zaobserwowano zależność, że im więcej wad ma dany płód, tym większe jest ryzyko tego, że nie osiągnie on należnej masy.
Niektóre czynniki infekcyjne, które przechodzą przez łożysko, też mogą mieć wpływ na wzrastanie płodu. Do najczęstszych czynników infekcyjnych, mających wpływ na wzrastanie płodu, należy zakażenie cytomegalią. Niestety świadomość skriningu tej choroby jest w Polsce niezbyt duża – jest to badanie zalecane, a nie obowiązkowe w ciąży. Równie groźna jest toksoplazmoza, różyczka, ospa wietrzna, które obserwujemy rzadziej, a ze względu na to, że dość dużo informacji na ten temat pojawia się w mediach, pacjentki o nich wiedzą.
I jest jeszcze jedna, również bardzo duża grupa przyczyn ograniczenia wzrastania płodu. Są to czynniki łożyskowe – nieprawidłowa budowa łożyska czy pępowiny, wady rozwojowe łożyska, które sprawiają, że łożysko jest mniej wydolne, czyli dostarcza do płodu mniej składników odżywczych.
Czasem dochodzi do nieprawidłowego powstawania łożyska i wtedy problem ma miejsce samym początku ciąży, w pierwszych jej tygodniach. Ciąża nie do końca dobrze się zagnieżdża i kiedy wytwarza się kosmówka, która w przyszłości stanie się łożyskiem, dzieje się coś, co powoduje, że ten proces nie jest prawidłowy. Może to być zła adaptacja układu krążenia matki, nieprawidłowości immunologiczne, reakcja odrzucania jaja płodowego przez organizm matki, który nie adaptuje się do sytuacji ciąży – krótko mówiąc, układ odpornościowy nie zmienia swojej funkcji w stronę immunotolerancji względem ciąży. Mogą też być to czynniki endokrynologiczne, związane z nieprawidłowościami wydzielania hormonów.
Tak więc czynników, które mogą wpływać na to, że ciąża nieprawidłowo się zagnieżdża lub że łożysko, które powstaje, jest niewydolne, jest bardzo dużo. Na początku ciąży, gdy płód jest bardzo malutki, ma małe zapotrzebowanie energetyczne, na składniki budulcowe, aminokwasy, na tlen, w związku z tym wystarcza mu niewielka podaż ze strony łożyska. Natomiast im płód jest większy, tym większe staje się jego zapotrzebowanie, a łożysko pokazuje kres swoich możliwości podaży – mimo, że zapotrzebowanie ze strony płodowej rośnie, to dostawa ze strony łożyskowej przestaje nadążać.
Co to oznacza dla dziecka?
Po pierwsze ogranicza ono swoje wzrastanie i nie chodzi o to, że niemowlę jest małe, krótkie, tylko że jest „chude”. Ponieważ dostaje niewiele składników odżywczych, nie przekształca ich w tkankę tłuszczową, która jest mu mniej potrzebna – dzieci z hipotrofią to dzieci chudziutkie. Wraz z czasem trwania ciąży problem niewydolności łożyska się nasila i dziecku zaczyna grozić niedotlenienie, a ostatecznie może ono nawet obumrzeć wewnątrzmacicznie.
A co z matką? Czy dla niej też istnieje jakieś zagrożenie w tej sytuacji – poza ryzykiem utraty dziecka lub urodzeniem chorego dziecka?
W przypadku nieprawidłowej implantacji, źle wykształcającego się łożyska, ta patologia dotyczy również bezpośrednio matki. Powstające łożysko jest wtedy narządem niedotlenionym, a przecież ono też ma swoje zapotrzebowanie na tlen – jest to masa komórek, które mają bardzo intensywny metabolizm.
Niedotlenione łożysko zaczyna wydzielać z siebie toksyczne substancje, a że jest miejscem bezpośredniego kontaktu między komórkami płodu a krwią matki, to szkodliwe substancje przedostają się do krążenia matki i uszkadzają jej naczynia krwionośne. Pacjentka zaczyna chorować na nadciśnienie tętnicze i w zależności, od tego, gdzie substancje toksyczne najsilniej uszkodzą naczynia krwionośne, zaczyna rozwijać się niewydolność nerek i białkomocz, niewydolność wątroby, bóle głowy, zaburzenia widzenia, a nawet epizody drgawek – to wszystko łącznie nazywa się stanem przedrzucawkowym, tak zwaną preeklampsją.
Kiedyś nazywano to “zatruciem ciążowym” i to była bardzo adekwatna nazwa, bo opisuje sytuację, w której ciąża “truje” matkę. I to jest również jedna z przyczyn występowania hipotrofii płodu, taka, której boimy się najbardziej, ponieważ dotyczy i mamy, i dziecka.
Czy ryzyko wystąpienia takiej patologii jesteśmy w stanie ocenić w pierwszym trymestrze ciąży?
Tak, dlatego każda pacjentka, niezależnie od tego, ile ma lat, który raz jest w ciąży i czy ma jakiekolwiek inne czynniki ryzyka, powinna mieć wykonane badanie USG między 11 a 14 tygodniem i ocenione ryzyko rozwoju stanu przedrzucawkowego w ciąży. Przy określeniu wysokiego ryzyka możemy zastosować bardzo skuteczną profilaktykę, żeby do tych powikłań nie doszło.
Co konkretnie?
Kwas acetylosalicylowy czyli aspirynę – jeżeli wiemy, że ryzyko jest wysokie, zastosowanie takiej profilaktyki zmniejsza ryzyko stanu przedrzucawkowego o 80 proc. To jest bardzo skuteczna terapia i tylko musimy wiedzieć, której pacjentce ją zaproponować.
Jeśli zorientujemy się, że dziecko za słabo rośnie, dalsze postępowanie zależy od przyczyny?
Mogę powiedzieć, jak to wygląda u nas, w Oddziale Patologii Ciąży w Szpitalu Bielańskim. Jeżeli u pacjentki rozpoznano ograniczenie wzrastania płodu, najczęściej po badaniu USG, zaczyna się diagnostyka, która ma dać odpowiedź, jaka jest przyczyna zahamowania wzrastania. Zbieramy wywiad, sprawdzamy jakie leki pacjentka stosuje, sprawdzamy czy możliwe, że jest to związane z którymś z czynników infekcyjnych. Ale również jako jedni z nielicznych w Polsce, oceniamy markery biochemiczne z krwi pacjentki świadczące o wydolności łożyska.
Co daje takie badanie?
Badanie sFlt-1/PlGF mówi nam jakie jest ryzyko tego, że hipotrofia, którą obserwujemy, jest związana ze stanem przedrzucawkowym. Możliwa jest sytuacja, w której hipotrofia płodu jest pierwszym objawem patologii, a pacjentka zacznie chorować na nadciśnienie na przykład za dwa tygodnie.
Jeżeli do tego dołączają się jakieś nieprawidłowości w budowie anatomicznej dziecka, które zauważamy w USG, to robimy badanie genetyczne. Sprawdzamy układ krążenia matki oraz oceniamy przepływ krwi w tętnicach macicznych czyli w tych, które doprowadzają krew od strony matki do łożyska. I jeżeli uda nam się znaleźć przyczynę hipotrofii, która jest modyfikowana, to świetnie. Np. pacjentka ma źle wyrównane nadciśnienie, albo stosuje leki, które mogą wpływać na występowanie hipotrofii – na to jesteśmy w stanie wpłynąć i je zmodyfikować.
A co jeżeli przyczyna jest niemodyfikowalna?
Profilaktyka stanu przedrzucawkowego jest skuteczna tylko wtedy, kiedy tworzy się łożysko, czyli bardzo wcześnie w ciąży, jeszcze przed 16 tygodniem. Jeżeli ten okres minie, nie jesteśmy już w stanie naprawić łożyska, które źle powstało i źle funkcjonuje. Wtedy możemy już tylko oglądać konsekwencje tej nieprawidłowości.
Ale co wtedy dzieje się z ciężarną i jej dzieckiem?
Mamy plan opieki nad pacjentką, w którym priorytetem jest dla nas zdrowie matki i dziecka. Monitorujemy, jak dziecko wzrasta w kolejnych odstępach czasowych, oraz „jak się czuje”, czyli sprawdzamy jakie ma zapisy KTG i wykonujemy badania dopplerowskie w USG.
Jednocześnie sprawdzamy oczywiście stan matki – czy nie zaczyna chorować na nadciśnienie, czy nie ma innych patologii. Najczęściej jest system kontroli i konsultacji lekarskich co 2 tygodnie lub co tydzień, podczas których oceniamy sytuację i stwierdzamy, czy jest na tyle stabilna, że możemy się spotkać za kolejne 2 tygodnie, czy są jakieś nieprawidłowości i musimy spotkać się za tydzień, dwa razy w tygodniu albo czy to jest już ten moment, w którym kobieta powinna być hospitalizowana i będziemy prowadzić codzienny nadzór nad dzieckiem. Jeżeli zostanie rozpoznana hipotrofia płodu, nie jesteśmy w stanie wpłynąć na to, żeby dziecko urosło więcej. Jesteśmy tylko w stanie zdecydować o tym, kiedy zakończyć ciążę.
A co o tym decyduje?
Ciąża powinna trwa najdłużej jak się da, póki wciąż jest to bezpieczne. Ponieważ nawet jeżeli dziecko bardzo mało przyrasta wagowo, to z każdym tygodniem i każdym dniem zwiększa się dojrzałość jego narządów, czyli ma coraz większe szanse na zupełnie zdrowy rozwój po urodzeniu. W bardziej zaawansowanej ciąży codziennie to jest 1 proc. więcej szans na to, że w przyszłości to będzie zdrowy człowiek. Więc walczymy o każdy dzień. Ale jednocześnie nie możemy dopuścić do tego, żeby doszło do niedotlenienia, bo to są zmiany nieodwracalne. Musimy zatem tak monitorować ciążę, żeby mogła trwać maksymalnie długo, dopóki dziecko daje sobie radę w środowisku wewnątrzmacicznym i jest w stanie skompensować niedobory. Natomiast przy pierwszych oznakach tego, że się dekompensuje i grozi mu niedotlenienie czy nawet obumarcie, musimy ciążę zakończyć.
Łatwo jest wyłapać ten moment?
Na szczęście jest bardzo dużo danych naukowych, którymi możemy się podpierać. Mamy opracowane schematy postępowania, w oparciu o które decydujemy, czy pacjentkę przygotowywać do porodu albo czy ciążę zakończyć. Korzystamy z oceny KTG, które mówi nam o tym jak dziecko się czuje w danym momencie i z oceny badania USG, głównie w badaniu doplerowskim (czyli oceniamy przepływy krwi w różnych naczyniach krwionośnych płodowych, łożyskowych, matczynych), co jest badaniem rokowniczym.
Oraz oczywiście oceniamy stan matki. Tak więc na podstawie schematów opartych na badaniach naukowych, możemy określić, kiedy jest maksymalny bezpieczny moment i dłużej nie powinno się kontynuować ciąży, ponieważ możliwe są poważne będą powikłania i dziecko może urodzi się i małe, i niedotlenione. Ale niejednokrotnie to nie jest łatwa decyzja. Bo niełatwo się decyduje o narodzinach dziecka, które waży np. 600 g. Sama taka masa urodzeniowa już jest czynnikiem, który bardzo źle rokuje. W związku z tym poruszamy się w granicach według naszej wiedzy bezpiecznych, ale staramy się walczyć o każdy dzień. Bo już masa 650 g jest lepszym rokowaniem niż 600. A 700 lepszym niż 650g i tak dalej.
To bardzo odpowiedzialna praca i wyobrażam sobie, że podejmowanie tych decyzji musi być stresujące…
Niejednokrotnie nie jest to łatwe i staramy się zawsze, żeby to była jednak decyzja podejmowana wspólnie z rodzicami i z neonatologiem. W naszej Klinice staramy się nakreślać pacjentkom jakie są ryzyka i szanse, bo my nigdy nie wiemy, co się wydarzy na pewno, możemy jedynie szacować ryzyko albo oceniać ,jakie są szanse na powodzenie. Decyzję podejmujemy więc po prostu rozmawiając z dwojgiem rodziców – czy już kończymy ciążę, czy jeszcze jeden dzień zaryzykujemy i zobaczymy, jak będzie jutro.
Zresztą lepiej się współpracuje z osobami, które rozumieją, jaka to jest patologia, ponieważ poród to tak naprawdę dopiero kolejny etap, a nie koniec całej tej ścieżki z dzieckiem, które się rodzi z hipotrofią.
Jak to wychodzi w praktyce?
Muszę powiedzieć, że odnieśliśmy kilka spektakularnych sukcesów, którymi się cieszymy, bo mamy sporo takich dzieci, które się urodziły z masą 500-600 g. To były naprawdę kruszynki, które były bardzo dzielne i sobie świetnie poradziły i w tej chwili to są dzieci kilkuletnie i się dobrze rozwijają. Także to nie jest niemożliwe, trzeba tylko prawidłowo opracować nadzór nad pacjentką, mądrze zdecydować, kiedy ciążę zakończyć i wtedy, mimo tego, że to jest ciąża bardzo dużego ryzyka i bardzo powikłana, to ostatecznie kończy się sukcesem. Nie w sposób pominąć też ogromnej pracy lekarzy i pielęgniarek zespołu neonatologii, którzy opiekują się nowonarodzonym dzieciątkiem, niejednokrotnie przez wiele, wiele tygodni, zanim rodzice mogą zabrać je do domu.
Gdzie należy takie ciąże prowadzić i gdzie one powinny się kończyć? Czy tylko w ośrodkach specjalistycznych?
Jeżeli pacjentka ma prowadzoną ciążę w jakimś ośrodku podstawowej opieki i tam dostaje rozpoznanie hipotrofii płodu to powinna zostać skierowana do ośrodka referencyjnego 3. stopnia. Zwłaszcza, jeżeli to jest wczesne ograniczenie wzrastania płodu, to znaczy takie, które się rozwija przed 32. tygodniem ciąży. Niejednokrotnie najpierw wiąże się to z kilkudniową hospitalizacją w celu ustalenia przyczyny i tego, czy pacjentka jest zagrożona rozwojem stanu przedrzucawkowego.
Po wypisaniu do domu nadzór nad nią powinien prowadzić już ten ośrodek, gdzie zdiagnozowano nieprawidłowości.
Warto wspomnieć, że w Szpitalu Bielańskim mamy punkt konsultacyjny dla pacjentek z ograniczeniem wzrastania płodu, wystarczy się do nas zgłosić ze skierowaniem albo z wynikiem badania USG, a my udzielimy konsultacji. Całą diagnostykę, łącznie z niewydolnością łożyska (biomarkery z krwi (sFlt-1/PlGF), wykonujemy bezpłatnie, w ramach NFZ-tu, jako jeden z niewielu ośrodków w Polsce.
Wspomniała pani o profilaktycznym zastosowaniu aspiryny u pacjentek zagrożonych stanem przedrzucawkowym. Może należałoby tak zrobić u wszystkich pacjentek?
Zastanawialiśmy się nad tym, ale doszliśmy do wniosku, że jednak nie. W pierwszym trymestrze, zwłaszcza w okresie okołoimplantacyjnym, najlepsza zasada jest taka, że im mniej leków, tym bezpieczniej. A aspiryna to lek, który wpływa na płytki krwi, działa przeciwkrzepliwe i jeżeli do tego dołączą się jakieś inne patologie, np. związane z gorszym krzepnięciem krwi, to stosowanie aspiryny może spowodować krwawienie między ścianą macicy a kosmówką, czyli tak zwane krwiaki podkosmówkowe, oddzielanie się łożyska i ciąża w związku z tym może nawet się poronić. Więc jednak nie wszystkim ciężarnym należy podawać aspirynę w ciemno.
Natomiast to, co absolutnie powinna mieć każda ciężarna, niezależnie od swojego wieku, przebytych ciąż, innych schorzeń, to w pierwszym trymestrze ocenę ryzyka wystąpienia stanu przedrzucawkowego. Zwłaszcza, że jest to podstępna choroba, która rozwija się przede wszystkim u młodych dziewczyn, które są w pierwszej ciąży, czyli nie można na podstawie wywiadu powiedzieć, że mają jakieś czynniki dodatkowe, które skłaniają do przeprowadzenia skriningu czy wdrożenia profilaktyki. Najczęściej pacjentki, które chorują na preeklamsję, zwłaszcza tę wczesną, nie mają wyjściowo czynników ryzyka. Dlatego badanie USG z oceną ryzyka stanu przedrzucawkowego powinna mieć zrobiona każda pani pomiędzy 11. a 14. tygodniem ciąży.
Prof. CMKP dr hab. Katarzyna Kosińska-Kaczyńska, perinatolog,
Absolwentka Akademii Medycznej w Warszawie, w niej też, już jako Uniwersytet Medyczny, uzyskała stopień doktora, a następnie doktora habilitowanego. Profesor Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego. Specjalistka ginekologii i położnictwa oraz perinatologii, czyli medycyny matczyno-płodowej. Kieruje Kliniką Położnictwa, Perinatologii I Neonatologii CMKP w Szpitalu Bielańskim. Od kilkunastu lat zajmuje się opieką nad kobietami w ciąży, przede wszystkim powikłanej i wielopłodowej. Wieloletnia wykładowczyni.
Źródło informacji: Serwis Zdrowie
Możesz polubić
-
Jak poznać, że sport zamiast pomagać, szkodzi
-
ChatGPT nowa sztuczna inteligencja. Tego możesz nie wiedzieć
-
Burmistrz Koła pozyskał tyle środków od początku kadencji
-
Podróże dają zdrowie. Mogą jeszcze to stymulować
-
W Koninie ruszy program „Konińska Karta Mieszkańca”
-
104. rocznica wybuchu Powstania Wielkopolskiego
9 Comments
Leave a Reply
Anuluj pisanie odpowiedzi
Leave a Reply
Poradnik
Jak poznać, że sport zamiast pomagać, szkodzi
Opublikowano
7 dni temudnia
16 marca 2023Dodane przez
Redakcja
W miejsce popularnego „sport to zdrowie” ortopedzi na podstawie swoich doświadczeń w gabinetach ukuli inne powiedzenie, które sprawdza im się w gabinetach: „przez sport do kalectwa”. Rozwojowi rozmaitych urazów służą szkodliwe mity, jak choćby ten, że podczas ćwiczeń powinno boleć. Dowiedz się więcej.
Sport uprawiany wyczynowo bardzo często polega na eksploatowaniu organizmu do granic jego możliwości, a często wręcz poza jego możliwości. I nawet jeśli w trakcie sportowych aktywności uda się uniknąć poważniejszej kontuzji, to często w późniejszym okresie, już po zakończeniu kariery sportowcowi zdarzają sytuacje, które prowadzą do mniejszego bądź większego upośledzenia funkcji ruchu.
Wiele lat temu w JAMA opisane zostały przez naukowców pod kierunkiem UM Kujala rezultaty aż 21-letniej obserwacji ponad 2 tysięcy sportowców fińskich reprezentacji oraz grupy kontrolnej spoza wyczynowego sportu. Zbadane zostały m.in. wskaźniki opieki szpitalnej po zakończeniu kariery zawodowej. Okazało się, że ryzyko hospitalizacji z powodu zaburzeń układu mięśniowo-szkieletowego było wyższe niż w grupie kontrolnej dobranej wiekowo. Najprawdopodobniej można to w pewnym stopniu wytłumaczyć zwiększonym ryzykiem choroby zwyrodnieniowej stawów wśród byłych elitarnych sportowców, co wykazano w badaniach szwedzkich piłkarzy.
Inne powszechnie występujące urazy, takie jak zmiany przeciążeniowe zapalne ścięgien czy urazy mięśni mogą negatywnie wpłynąć, a w krańcowych przypadkach zakończyć karierę, chociaż z reguły nie prowadzą do niepełnosprawności po zakończeniu kariery zawodowej.
„Sport wyczynowy najczęściej rozpoczynamy uprawiać bardzo wcześnie, mając 4-6 lat i trenujemy co najmniej do trzydziestki. Jeśli robimy na wysokim poziomie, to nawet jeżeli organizm jest zaadaptowany do wysiłku, codziennie doprowadzamy go do granicy możliwości” – tłumaczy ortopeda dr Jarosław Feluś.
Ale nie trzeba uprawiać sportu wyczynowo, by nadmiernie eksploatować organizm. Badania skandynawskie przeprowadzone w latach 90-tych na obszarze zamieszkałym przez ponad 41 000 osób dowodzą, że urazy sportowe stanowiły 10 do 19 proc. wszystkich ostrych urazów obserwowanych na izbie przyjęć.
Jak poznać, że sport przestaje być dla nas zdrowy?
„Aktywność sportowa nie powinna boleć. A gdy jesteśmy >>nierozćwiczeni<< tak się dzieje. W niezaadaptowanym do wysiłku organizmie przeciążone mięśnie pracują na metabolizmie beztlenowym, który dużo bardziej obniża pH organizmu, czyli zakwasza go – skutki tego odczuwamy najczęściej następnego dnia, fundując sobie znane wszystkim zakwasy” – tłumaczy specjalista.
Zakwasy zaś nie są dobre. Boleć mogą nie tylko mięśnie – jeśli nadmiernie je obciążamy bolą także przyczepy mięśniowe, torebki stawowe, stawy, które także należy wdrażać stopniowo do wysiłku – w przeciwnym razie nie będą odpowiednio elastyczne, nawodnione i ukrwione.
Nie tylko zakwasy
Jeśli jesteśmy wytrenowani, aktywność fizyczna nie powinna boleć. Jeśli tak się dzieje, to znaczy, że mogło dojść do przeciążenia. I wcale nie chodzi o pojedyncze zdarzenie na jednym treningu, a coś o wiele bardziej podstępnego.
„To niekoniecznie zdarzenie, które jesteśmy w stanie zdefiniować, może być to uraz, który wynika z powtarzających się mikrourazów sumarycznie przekraczających możliwości adaptacyjne organizmu. Bo na przykład ćwiczeń było za dużo, tworzy się stan zapalny, zaczyna nas boleć przyczep mięśnia, który naraziliśmy na nadmierny wysiłek i dochodzi do mikrouszkodzeń, które podczas kolejnych treningów się pogłębiają. Ból w trakcie treningu lub po nim zawsze powinien być dla nas sygnałem ostrzegawczym” – mówi ortopeda.
Najgorsze jest to, że można… nie zauważyć tego, iż doszło do kontuzji. Przeciążenie lub uraz, którego nie zarejestrowaliśmy, może spowodować, że organizm zmieni wzorzec ruchu i w efekcie zaczniemy na przykład intuicyjnie obciążać bardziej jedno kolano. W konsekwencji po jakimś czasie, narażone na większy wysiłek, zacznie boleć. By to naprawić, najczęściej trzeba popracować z rehabilitantem. Może się też okazać, że podczas uprawiania sportu zniszczyliśmy sobie chrząstkę stawową i należałoby na jakiś czas przestać uprawiać sport obciążający kolana (np. piłkę nożną czy narciarstwo), by dać im szansę na regenerację. Przy czym specjalista zastrzega, że takie struktury jak chrząstka stawowa regenerują się w bardzo ograniczonym zakresie.
Ból to sygnał, że po pierwsze na jakiś czas warto zrobić przerwę, żeby pozwolić zregenerować się tkankom.
W poważniejszych przypadkach (np. utrzymującego się bólu, opuchlizn) lepiej udać się po diagnozę do specjalisty. Leczeniem urazów narządu ruchu zajmuje się ortopeda, ale o pomoc można poprosić też fizjoterapeutę. Być może konieczne będą kolejne badania (USG, RTG, TK lub MR), ale o tym, które badanie warto wykonać, najlepiej aby zdecydował specjalista.
„Laik nie podejmie trafnej decyzji, kiedy wystarczy USG, a kiedy konieczne jest zrobienie tomografii czy rezonansu magnetycznego. USG często jest badaniem pierwszego rzutu – bardzo potrzebnym i wartościowym dla człowieka, który potrafi je wykonywać. Trochę jak stetoskop dla internisty. Ale na tej podstawie nie da się zdiagnozować wszystkiego. Fakt, że jest to badanie łatwo dostępne (aparat do USG stoi niemal w każdym gabinecie) i stosunkowo tanie sprawia, że to badanie bywa też nadużywane” – uważa dr Feluś.
Może się też okazać, że nasza anatomia nie predysponuje nas do uprawiania danej dyscypliny sportowej. Wybierając rodzaj sportu można też uwzględnić jej „urazowy potencjał”, ale często trudno to określić. Dyscypliny, w których urazy zdarzają się rzadziej, to na przykład jazda na rowerze, pływanie czy marszobiegi, a są takie, w których zdarza się to znacznie częściej – np. w grach zespołowych. Jak wynika ze wspomnianych wcześniej badań skandynawskich, większość urazów wystąpiła w piłce nożnej (38,9 proc.), następnie w koszykówce/siatkówce/piłce ręcznej (10,9 proc.) i hokeju (9,2 proc.).
Ale są też takie, gdzie jeden błąd może trwale zakończyć karierę sportową, a nawet… życie, jak na przykład wspinaczka wysokogórska.
Każdy sport ma swoją specyfikę i czym innym musi się martwić amator, który po pracy idzie pograć z kolegami w siatkówkę czy koszykówkę, o czym innym musi myśleć kolarz, który bierze udział w amatorskich wyścigach, a jeszcze o czym innym piłkarz, który grywa regularnie w piłkę nożną.
Jak uprawiać sport bezpiecznie?
Podstawą jest rozgrzewka. Wiele osób ją ignoruje nie doceniając jej znaczenia.
„Nie rozgrzany organizm jest słabiej ukrwiony, a nie ukrwiony jest dużo mniej elastyczny, a tym samym podatny na urazy. Warto więc zrobić chociaż 5-10 minut rozgrzewki, aby ciało zaadaptowało się do wysiłku, który za chwilę planujemy. Choć to truizm, naprawdę pozwala znacząco zmniejszyć ryzyko kontuzji” – mówi dr Feluś.
Pamiętajmy, że dla osób, które na co dzień siedzą za biurkiem i nagle podejmą decyzję, że zaczną się ruszać intensywny sport może okazać się niebezpieczny.
„Dobrze jest słuchać swojego organizmu. Jeżeli podczas uprawiania sportu czy tuż po jego zakończeniu pojawiają się pewne symptomy: ból, usztywnienia, ograniczenia w ruchu, nie warto odgrywać bohatera. Lepiej skorzystać z diagnostycznej pomocy specjalisty, żeby dowiedzieć się czy to problem, który będzie się pogłębiał, czy chwila przerwy wystarczy, by bezpiecznie powrócić do ćwiczeń” – sugeruje ortopeda.
Warto też wiedzieć, że zaniedbane czy zlekceważone urazy lubią odzywać się w przyszłości. Np. uraz więzadła krzyżowego przedniego (ACL – znajduje się w kolanie) znacząco zwiększa ryzyko długotrwałych następstw, takich jak wtórne uszkodzenia łąkotek, chrząstki stawowej, z wczesnym rozwojem choroby zwyrodnieniowej stawów.
Suplementy dla sportowców: czy to ma sens?
Miewa, ale specjalista zastrzega, że nie da się jednoznacznie powiedzieć, w jakich sytuacjach.
„Bo np. przyjmowanie asparginu, który ma spowodować, że zmniejszy się tendencja do patologicznego skurczu – owszem, ma sens. Ale już np. glukozamina mająca wzmacniać chrząstkę stawową opiera się głównie na obietnicy wiecznej młodości. Za jej sprawą chrząstka stawowa nie regeneruje się i jej przyjmowanie ma umiarkowany, a w wielu przypadkach wręcz zerowy efekt, co udowodniono klinicznie” – mówi ortopeda.
Inaczej ma się sprawa z zawodowymi sportowcami, którzy przy wsparciu suplementów, mogą poprawić wyniki o sekundę czy kilka centymetrów – w zależności od dyscypliny. Czy to jednak potrzebne amatorowi?
„Oczywiście rozsądne przyjmowanie suplementów nie szkodzi, można więc je zażywać, ale nie spodziewałbym się cudów, jeśli chodzi o poprawę wydolności. A już na pewno nie spodziewałbym się, że to zabezpieczy nas przed kontuzją, bo to jest raczej kwestia przygotowania organizmu do wysiłku fizycznego oraz nieprzesadzania z intensywnością, która przekracza możliwości naszego organizmu i naraża przyczepy mięśniowe i tkanki na nadmierną eksploatację” – podsumowuje specjalista.
Może więc chociaż dieta?
Inaczej ma się sprawa diety, której znaczenie w osiąganiu wyników sportowych docenia się w coraz większym stopniu. Choć dostępnych jest wiele strategii żywieniowych, zalecenia dietetyczne powinny być indywidualne dla każdego sportowca i jego dyscypliny i najlepiej, aby były opracowane przez wykwalifikowanego dietetyka.
Są jednak pewne ogólne zasady:
węglowodany powinny stanowić od 45 do 65 proc. diety sportowca, aby zaspokoić jego zapotrzebowanie na energię;
10 do 30 proc. stanowić powinny białka – są potrzebne do budowy mięśni i siły;
tłuszcz powinien stanowić 25-35 proc. – dzięki niemu możliwa jest m.in. izolacja oraz produkcja energii.
Spośród mikroelementów, wapń, witamina D i żelazo są niezbędne dla zdrowia kości. Wapń i żelazo zdrowy człowiek w wystarczającej ilości dostarczy sobie z odpowiednio skomponowanych posiłków. Witaminę D w razie jej niedoboru należy suplementować.
Sportowcy powinni też dążyć do utrzymania odpowiedniego poziomu nawodnienia oraz minimalizować utratę płynów podczas wysiłku fizycznego do nie więcej niż 2 proc. masy ciała.
„Jest wiele produktów spożywczych, które poprawiają wydolność, dlatego nawet amatorzy, szczególnie ci, którzy uprawiają sport z taką intensywnością, że to staje się stylem życia, powinni skorzystać z pomocy dietetyka i tą drogą dodatkowo wzmacniać swój organizm” – uważa dr Feluś.
Źródło informacji: Serwis Zdrowie
Poradnik
ChatGPT nowa sztuczna inteligencja. Tego możesz nie wiedzieć
Opublikowano
1 miesiąc temudnia
7 lutego 2023Dodane przez
RedakcjaAplikacja ChatGPT może z powodzeniem inspirować naukowców przy pisaniu artykułów. Jest też wsparciem w kwestiach koncepcyjnych i językowych – powiedział PAP Marcin Wilkowski z Centrum Kompetencji Cyfrowych UW.
Aplikację ChatGPT opracowała amerykańska firma OpenAI. Służy m.in. do tworzenia odpowiedzi na pytanie lub polecenia wprowadzane przez użytkownika. Potrafi też wykonać bardziej złożone zadania, na przykład napisać opowiadanie. Pierwszą wersję narzędzia udostępniono publicznie w listopadzie ub.r. Światowe media zwróciły uwagę na to, że ChatGPT ma duże możliwości i stał się popularny wśród użytkowników internetu. W ciągu pierwszych dni skorzystało z niego kilka milionów osób.
“ChatGPT można z powodzeniem używać jako wsparcie przy pisaniu tekstów literackich lub naukowych. Może stworzyć zarys, szkic tekstu i wskazać listę wątków, które należy poruszyć” – powiedział PAP Marcin Wilkowski z Centrum Kompetencji Cyfrowych Uniwersytetu Warszawskiego.
Zwrócił uwagę na to, że w porównaniu z innymi chatbotami, czyli programami prowadzącymi konwersację z użytkownikiem, na przykład w witrynach sklepów internetowych, ChatGPT tworzy wypowiedzi o bardzo dużym zakresie tematycznym. Przywołuje przy tym wiele szczegółów wzbogacających tekst.
Wilkowski podkreślił, że najnowszą wersję aplikacji wytrenowano na tekstach tworzonych przez człowieka – książkach, Wikipedii, zasobach internetowych i na konwersacjach między prawdziwymi osobami.
“ChatGPT działa pozornie w sposób kreatywny, na pewno jest bardzo elastyczny. Można mu na przykład zlecić tłumaczenie, napisanie tekstu w określonym stylu, wiersza lub piosenki, ale też kodu w wybranym języku programowania” – zwrócił uwagę Wilkowski.
Narzędzie mogą też z powodzeniem stosować naukowcy.
“Czat może nie tylko inspirować autorów tekstów naukowych, ale nawet stworzyć abstrakt takiego artykułu” – wskazał Wilkowski.
Przytoczył wyniki eksperymentu wykonanego przez naukowców z Northwestern University w Chicago (USA), którego wyniki opublikowano w repozytorium bioRxiv. Na potrzeby badania ChatGPT wygenerował abstrakty publikacji naukowych. Okazało się, że w co trzecim przypadku osoby ankietowane nie potrafiły odróżnić tekstu przygotowanego przez narzędzie od napisanego przez człowieka. Publikowane są też już eksperymentalne artykuły naukowe, w których wprost informuje się o wykorzystaniu tej aplikacji w konstrukcji i korekcie tekstu.
Wilkowski zwrócił uwagę, że ChatGPT jest dostępny za darmo. Aby z niego skorzystać, wystarczy się zalogować i zacząć zadawać pytania i komendy. Do tworzenia tekstów nie jest potrzebne korzystanie z języków programowania, co jest konieczne w przypadku wielu modeli języka naturalnego.
“Część badaczy już z nim eksperymentuje i zapewne na stałe umieści w swoim zestawie narzędzi, wśród których są m.in. translatory, wyszukiwarki tekstów naukowych czy programy zarządzające przypisami” – wskazał ekspert.
Wilkowski zaznaczył, że program ChatGPT nie jest wszystkowiedzący. Na przykład ma ograniczone informacje o zjawiskach i wydarzeniach po 2021 r. Może też tworzyć logiczne i gramatyczne odpowiedzi, które jednak okazują się błędne w szczegółach takich, jak daty, nazwiska czy tytuły książek.
“Mimo wielu barier może pomóc on w wypracowywaniu koncepcji artykułu naukowego, jego struktury czy abstraktu, a nawet w korekcie i redakcji artykułu w języku obcym” – wskazał Wilkowski
Ekspert powiedział, że współczesny system naukowy nakłada na badaczy konieczność nieustannego publikowania, bo na tej podstawie ocenia się ich pracę i zapewnia finansowania badań. ChatGPT może im w tym zadaniu pomóc, ale nie zawsze w sposób etyczny.
“Część naukowców publikuje w tzw. drapieżnych wydawnictwach, które tylko z nazwy są naukowe. Publikowane w nich prace nie podlegają recenzjom. Dlatego wykorzystanie ChatuGPT do szybkiego przygotowywania tekstów, nawet od podstaw, może mieć ostatecznie negatywne konsekwencje dla nauki” – zauważył ekspert.
Jednocześnie podkreślił, że niektóre organizacje naukowe czy redakcje czasopism informują już o niedopuszczaniu artykułów pisanych z wykorzystaniem ChatGPT. Zdaniem innych ekspertów ChatGPT będzie niebawem najczęściej cytowanym autorem wszechczasów.
Źródło informacji: Nauka w Polsce
Poradnik
Podróże dają zdrowie. Mogą jeszcze to stymulować
Opublikowano
1 miesiąc temudnia
7 lutego 2023Dodane przez
Redakcja
Wyjazdy poza miejsce zamieszkania mają niebagatelne znaczenie dla zdrowia ciała i ducha. Mogą obniżać stres, skłaniać do ruchu, zacieśniać relacje z rodziną i przyjaciółmi, stymulować intelekt. Trzeba jednak uważać, aby nie przesadzić z częstotliwością, ani nie zmuszać się do podróżowania np. pod presją reklam czy przechwałek znajomych.
Restrykcje szkodzą
Ograniczenia w możliwościach podróżowania – zmniejszona częstotliwość wyjazdów i mniejsza liczba odwiedzanych miejsc negatywnie odbijają się na zdrowiu – donieśli właśnie naukowcy z University College London. Badacze przeprowadzili ankiety wśród prawie 3 tys. mieszkańców północnej części Anglii. Jednym z mechanizmów działania ograniczeń okazało się pogorszenie życia społecznego. Jako podróż naukowcy zaklasyfikowali przy tym zmianę miejsca pobytu o co najmniej 25 km.
„Wyniki te potwierdzają wagę zdolności do podróżowania poza obszar zamieszkania dla życia społecznego oraz zdrowia. Podkreślają potrzebę wprowadzania zasad, które zmniejszą ograniczenia w podróżowaniu przez ułatwianie korzystania zarówno z prywatnych, jak i publicznych środków transportu, a przez to pozwolą na częstsze wyjazdy do większej liczby miejsc” – piszą badacze na łamach periodyku „Journal of Transport & Health”.
Potrzeba, a nie luksus
O tym, jak podróżowanie może wspomagać ciało i psychikę powiedziało więcej badanie przeprowadzone przez Transamerica Center for Retirement Studies i Global Coalition on Aging. Wzięło w nim udział 1,5 tys Amerykanów w wieku minimum 25 lat. Ponad 71 proc. badanych poinformowało, że podróże pomagają im cieszyć się obecnym etapem życia. 86 uznało, że pomagają im utrzymać pozytywne nastawienie, 78 proc. – że redukują stres, 75 proc. – że wspierają przyjaźnie, 75 proc. – że zapewniają stymulację intelektu, 70 proc. – że wspierają zdrowie.
Prawie połowa stwierdziła, że tak prawdę podróże są dla nich koniecznością, a nie luksusem. Wyjazdy mogą korzystnie oddziaływać na wspomniane sfery na różne sposoby. Prawie wszyscy badani uważali, że pomagają one spędzać czas z rodziną i przyjaciółmi, robić z bliskimi rzeczy, które się kocha, ułatwiają aktywność fizyczną oraz intelektualną. Jednocześnie, co w świetle tych wyników dobrze wróży, zarówno wielu emerytów jak i pracujących uznawało podróże za jeden ze swoich priorytetów.
Kupuj doświadczenia, nie przedmioty
Z tymi wynikami zgadzają się bardziej ogólne badania odnośnie skutków różnego rodzaju zakupów. Otóż, jak wskazują, więcej szczęścia przynosi wydawanie pieniędzy na przeżycia, niż na kolejne przedmioty. Podróż to z pewnością doświadczenie i to takie, które zwykle na długo zapada w pamięć. Okazuje się, jednak, że zakup przyjemnego doświadczenia ma jeszcze jedną, szczególną zaletę. Badacze z Cornell University zauważyli, że już oczekiwanie na takie przeżycie postrzegane jest bardziej pozytywnie od czekania na zakup materialny.
„Odkryliśmy ten efekt w czterech badaniach prowadzonych z pomocą ankiet obejmujących różnorodne, planowane wydatki, szeroko zakrojonym badaniu opartym na prowadzeniu dziennika oraz w analizie archiwalnych doniesień medialnych na temat osób stojących w kolejkach za zakupami” – informują naukowcy.
Podróże naprawdę kształcą
Seria prowadzonych z udziałem studentów badań opisanych przez w magazynie „Journal of Personality and Social Psychology” wskazała do tego, że mieszkanie przez jakiś czas w innym kraju pobudza kreatywność. „Doświadczenia nabywane w innych krajach już dawno stanowiło klasyczną receptę dla artystów na pobudzenie ich wyobraźni i udoskonalenie warsztatu. Jednak czy życie za granicą czyni ludzi bardziej kreatywnymi?” – pyta prof. William Maddux z Northwestern University, główny autor badania.
„Wydaje nam się, że na to od dawna zadawane pytanie zaczęliśmy odpowiadać w naszej pracy” – podkreśla.
Jego zespół zauważył też dodatkową zależność. Obserwacje młodych ludzi, którzy wracali z za granicy pokazały, że kreatywność rosła u nich tym silniej, im lepiej dana osoba dostosowała się do życia w innym kraju.
„Wskazuje to, że zachodzi pewnego rodzaju psychologiczna transformacja, która musi się wydarzyć, aby osoby mieszkające w obcym państwie stały się bardziej kreatywne. Może się tak stać, kiedy ludzie starają się dostosować do nowej kultury” – zauważa dr Adam Galinsky.
Ważny jest umiar
Jak mówi powiedzenie – co za dużo, to niezdrowo. Dotyczy to także podróży. Na te sprawy zwrócili uwagę eksperci z University of Surrey, którzy zauważyli m.in. niebezpieczny trend w mediach społecznościowych. Ludzie często chwalą się swoimi wycieczkami do egzotycznych miejsc czy drogich hoteli i przez to postrzegani są przez innych jako osoby o szczególnie wysokim statusie. Inne osoby czasami starają się im dorównać i mogą, przez to podejmować decyzje niezgodne z własnymi potrzebami. Do tego dochodzi działanie jednostronnie pokazujących świat reklam.
„Mężczyzna w modnym garniturze wygodnie siedzący w skórzanym fotelu z laptopem przed sobą i uśmiechniętą stewardessą podającą mu szkocką z gazowaną wodą. To model podróży, szczególnie biznesowych, często przekazywany w reklamach telewizyjnych i błyszczących magazynach. Jednak istnieje ciemna strona tego wyidealizowanego, hipermobilnego stylu życia, którą media i społeczeństwo ignorują” – podkreśla dr Scott Cohen, jeden z autorów publikacji.
Czy to pod wpływem takich przekazów, czy z innych powodów nadmiar wyjazdów, zdaniem badaczy może, tymczasem szkodzić. Przestrzegają przed jet-lagiem, stresem, rozłąką z rodziną i lokalną społecznością, ryzykiem zakrzepicy żył, która u podatnych osób może wystąpić w czasie długiego lotu, a także przed pewną dawką promieniowania, które przy częstych, długich lotach zaczyna nabierać znaczenia.
„Poziom fizjologicznego, fizycznego i społecznego stresu, jaki powoduje zbyt intensywne podróżowanie może mieć poważne, długofalowe skutki – od rozpadu więzi rodzinnych po zmiany w genach spowodowane niedoborami snu” – dodaje naukowiec.
Jak podróżować?
Wniosek z tego taki, że, podobnie jak o inne sfery życia o podróżowanie warto odpowiednio dbać. Specjaliści ze wspomnianego wcześniej Transamerica Center for Retirement Studies mają kilka sugestii. Na przykład, jeśli ktoś planuje zwiedzać świat po zakończeniu aktywności zawodowej, dobrze, aby pomyślał o tym dużo wcześniej.
„Amerykanie mają wielkie marzenia o podróżach na emeryturze, jednak wielu nie jest przygotowanych finansowo, aby zapewnić sobie spełnienie tych marzeń” – piszą naukowcy.
Zalecają więc, aby pomyśleć zawczasu o finansach. Także sam wyjazd dobrze jest odpowiednio przemyśleć. Naukowcy zwracają uwagę, że podróż nie musi być wcale daleka, egzotyczna ani droga, aby można było odnieść z niej korzyści. Doradzają przy tym, aby tak ją zaplanować, żeby nie tylko pozwalała na odwiedzanie nowych miejsc, ale także zacieśniła więzi. Podkreślają jednocześnie wagę odpowiedniego wykorzystania urlopów – to czas na wypoczynek, a więc także doskonała okazja właśnie do podróżowania.
Źródło informacji: Serwis Zdrowie
Postawisz ciastko?
-
Babka z lukrem malinowym 8.00 zł

Jak poznać, że sport zamiast pomagać, szkodzi

ChatGPT nowa sztuczna inteligencja. Tego możesz nie wiedzieć

Burmistrz Koła pozyskał tyle środków od początku kadencji
Polecane
-
Region4 miesiące temu
Pożar w Babiaku. Paliła się ta część budynku
-
Kraj i świat4 miesiące temu
Rosnące ceny materiałów budowlanych. Jak prosperują sklepy budowlane?
-
Koło4 miesiące temu
Kto z Koła pamięta gumy Chabel?
-
Kraj i świat4 miesiące temu
Użytkowanie wieczyste gruntu. Uwłaszczenie nie z mocy prawa
-
Koło5 miesięcy temu
Mieszkańcy Płaszczyzny w Kole mogą odetchnąć. Udało się przenieść
-
Poradnik4 miesiące temu
Ile prądu zużywają urządzenia dogrzewające i jak z nich racjonalnie korzystać?
-
Koło3 miesiące temu
Burmistrz Koła wręczył seniorom opaski
-
Region4 miesiące temu
Paula Biskup z Turku zajęła 7. miejsce w Mam Talent
Anonim
12 marca 2023 at 11:35
Hi, I have been helping people in your type of business generate more inquiries and sales without relying on paid advertising. Would you like to know more about our approach? Email me here: 7f9bgtky@cggup.com
Ute Fornachon
24 lutego 2023 at 23:46
This message was sent to you via your website contact form. I get literally dozens of leads this way every day from people like yourself responding to my message. Now I want to offer this service to you. I will generate leads for your business using this exact same method. Proof that it works? Well if you are writing a reply to me right now then you just proved it can work for you too! Please email me here for details: rustam1998roman@itm311.com
Nichole McKelvy
18 stycznia 2023 at 08:57
I was wondering if you wanted to submit your new site to our free business directory? bit.ly/submit_site_l1aa2sZgZ1G6
Abbey Dial
5 stycznia 2023 at 10:36
Hello dear Boss!
I will offer you the service of lowering the site of your competitor on the positions, in the search engine Google and not only.
Give your competitor a Christmas present.
Payment for the site $50. BTC, USDT.
contact: support@xrumer.cc
Emery Rush
28 grudnia 2022 at 20:51
Hello dear Boss!
I will offer you the service of lowering the site of your competitor on the positions, in the search engine Google and not only.
Give your competitor a Christmas present.
Payment for the site $50. BTC, USDT.
contact: support@xrumer.cc
Magnolia Gribble
25 grudnia 2022 at 01:04
Good day, bow to you!
This is a cry for help through tears, we are refugees from Ukraine,
My daughter’s leg was torn off by a shell and she needs surgery,
We cry and pray every day, there is nothing to buy us food,
My mom is crippled by brain cancer, she needs an operation,
Help what you can, we will pray for those who help us.
We need money to survive, not to live.
BTC (bc1q2w2cnk706s4cn8504x9lpv7fendxdywtdter4m)
Who will help us if not you! Help us!
Kendrick May
10 grudnia 2022 at 19:41
Hi, we are dying in Ukraine,
we have no light or food, we need bandages,
tourniquets and blood transfusions,
we need drones and generators.
Help in any way you can.
Bitcoin (BTC) (bc1q2w2cnk706s4cn8504x9lpv7fendxdywtdter4m)
Ethereum (ETH) (0xF9FdB19De9Ecc5eeFe470724ae54061BA52b5EE8)
Who will help us if not you! Help us!
Kristeen Kirtley
6 grudnia 2022 at 11:00
I was wondering if you wanted to submit your new site to our free business directory? bit.ly/submit_site_1
Geneva Ulrich
5 grudnia 2022 at 03:46
Good day, bow to you!
This is a cry for help through tears, we are refugees from Ukraine,
My daughter’s leg was torn off by a shell and she needs surgery,
We cry and pray every day, there is nothing to buy us food,
My mom is crippled by brain cancer, she needs an operation,
Help what you can, we will pray for those who help us.
We need money to survive, not to live.
BTC (bc1q2w2cnk706s4cn8504x9lpv7fendxdywtdter4m)