Connect with us

Poradnik

Shinrin-yoku, czyli wykąp się w lesie. Czy będzie również w Kole?

Opublikowano

dnia

Metoda opracowana w Japonii staje się coraz popularniejsza także w Polsce. Kąpiele leśne poprawiają odporność i metabolizm, harmonizują układ nerwowy, łagodzą lęki, napięcia i objawy depresji.

Beton, asfalt, metal i szkło – to na co dzień otacza przeciętnego mieszczucha. Człowieka nieustannie ciągnie coś do przyrody. Choć można ten głos zagłuszać, to lepiej tego nie robić.

Dobrze rozumieją to mieszkańcy Japonii, gdzie powstało Shinrin-yoku. Po polsku „shinrin” znaczy las, a „yoku” – kąpiel.

Spokój i wszystkie zmysły

Kiedy ktoś spróbuje wyszukać „leśne kąpiele” w Google, znajdzie nawet oferty profesjonalnie prowadzonych sesji w Polsce. Bo Shinrin-yoku nie jest zwykłym chodzeniem po lesie – to coś znacznie więcej. Przede wszystkim nie należy się spieszyć, to nie marsz na orientację ani bieg przełajowy. Przeciwnie – chodzi o to, aby jak najgłębiej zanurzyć się w otoczeniu. Trzeba więc zaangażować wszystkie zmysły – uważnie przyglądać się zieleni i krajobrazom, chłonąć zapachy lasu, wsłuchiwać się w jego dźwięki, odgłosy ptaków, dotykać drzew, poczuć leśną atmosferę całym ciałem, jeśli to możliwe posmakować jadalnych roślin, np. jagód.

„To nie są fizyczne ćwiczenia, wycieczka, czy jogging. To przebywanie w kontakcie z naturą, łączenie się z nią zmysłami wzroku, słuchu, smaku, węchu i dotyku” – mówi dla serwisu „Zdrowie” prof. Qing Li z Nippon Medical School, założyciel Japońskiego Towarzystwa Medycyny Leśnej, autor wydanej w wielu krajach książki (w tym w Polsce) „Shinrin-yoku. Sztuka i teoria kąpieli leśnych” .

Stworzona przez prof. Li dziedzina – leśna medycyna łączy osiągnięcia z różnych obszarów – medycyny środowiskowej i prewencyjna, a także tzw. alternatywnej.

Dla ciała i psychiki

W swoich pracach naukowych ten lekarz i naukowiec przytacza wyniki badań, które wskazują na różnorakie korzyści płynące z takiego kontaktu z lasem. Mówi na przykład o wzroście aktywności i liczby komórek NK, które stanowią podstawę układu odpornościowego – zwalczają zakażenia i zabijają komórki nowotworowe. Obserwowano też zwiększenie liczby przeciwnowotworowych białek, spadek ciśnienia krwi i poziomu hormonów stresu. Wzrastała natomiast aktywność układu przywspółczulnego przygotowującego organizm do odpoczynku i regeneracji. Rosło stężenie adiponektyny – hormonu o działaniu przeciwmiażdżycowym, przeciwzapalnym i poprawiającym wrażliwość na insulinę. Zyskiwała też psyche uczestników takich zajęć – testy wskazywały na redukcję stresu, depresji, gniewu, a także zmęczenia i dezorientacji.

„Badania nad leśną medycyną zostały nagrodzone Award of Nippon Medical School w 2011 roku, co potwierdza, że dziedzina ta uznawana jest przez japońskie uczelnie medyczne, jako nowe metody z zakresu medycyny zapobiegawczej. Zostały też nagrodzone przez Japońskie Towarzystwo Higieny w 2021 roku. Zostało ono założone w 1929 roku i jest najstarszym towarzystwem medycznym w Japonii” – podkreśla uwagę prof. Li.

Pomoc dostępna dla każdego

O wielu korzyściach mówią róże zespoły, na przykład naukowcy z chińskiego Uniwersytetu Rolniczego Jiangxi. Po przeanalizowaniu ponad 200 prac naukowych na ten temat wymieniają poprawę działania układu krążenia, metabolizmu, systemu immunologicznego, parametrów neuroendokrynnych, elektrofizjologicznych, redukcję stanów zapalnych, poprawę wskaźników antyoksydacyjnych. Obok zmian fizjologicznych zauważyli oddziaływanie na psychikę – znaczącą poprawę stanu emocjonalnego, nastawienia do życia i otoczenia, wzrost zdolności do adaptacji oraz wyraźne złagodzenie leków i depresji. Z kolei autorzy innej analizy, w swojej pracy opublikowanej na łamach „International Journal of Environmental Research and Public Health” zwracają uwagę, że:

„doświadczenie obejmujące umysł ciało i ducha związane z Shinrin-yoku dostępne jest dla każdego i można je zrealizować na różne udokumentowane sposoby, tak jak pokazaliśmy to w naszym nowym przeglądzie badań. Metody te są poparte naukowymi danymi, a także historią i doświadczeniem różnych osób. Praktyka Shinrin-yoku i terapia naturą oferują ludziom autentyczny sposób wspierający odzyskiwanie i utrzymywanie zdrowia umysłu, ciała i ducha”.

Światowa Organizacja Zdrowia definiuje zdrowie człowieka właśnie jako „stan kompletnego fizycznego, mentalnego i społecznego dobrostanu, a nie tylko brak choroby”. Dla wielu osób stan psychiki łączy się nierozerwalnie ze wspomnianą sferą duchową, choć różni ludzie mogą inaczej ją pojmować. Badacze z University of San Francisco i Oregon Health & Science University w Portland sprawdzili Shinrin-yoku właśnie od tej strony. Po analizie 13 naukowych publikacji odkryli, że pomimo stosowania różnych metod badawczych uzyskiwane wyniki wskazują, że „Shinrin-yoku to integrująca praktyka, która może wspierać duchowość człowieka i pomagać w jej rozwijaniu”.

Atmosfera, sceneria, fitoncydy

Warto zadać pytanie, dlaczego las tak na człowieka działa.

„Chodzi o sumaryczny efekt działania wszystkich zmysłów. Cicha atmosfera, piękna sceneria, łagodny klimat, szczególne, przyjemne zapachy, świeże, czyste powietrze w lesie przyczyniają się do powstawania obserwowanych efektów – mówi prof. Li. – Jednak największe znaczenie ma węch ze względu na działanie fitoncydów – olejków eterycznych wydzielanych przez drzewa. Odkryłem, że wzmacniają one układ odpornościowy, redukują stężenie hormonów stresu i przez to wspierają zdrowie człowieka” – dodaje.

Według jego badań to właśnie fitoncydy pobudzały produkcję i aktywność wspomnianych komórek NK. W jednym z eksperymentów naukowcy, z pozytywnym skutkiem wystawiali na działanie takich olejków ochotników, którzy mieszkali w miejskim hotelu.

Las w domu

Naukowcy z japońskiego Instytutu Leśnictwa i Badań Produktów Leśnych sprawdzili natomiast, czy podobne skutki można uzyskać przez cyfrową symulację lasu. W pomieszczeniu, do którego zaprosili ochotników, zamontowali zestaw projektorów i głośników, które odtwarzały leśną scenerię. Do tego umieścili w pokoju dyfuzor z olejkiem eterycznym wydzielanym przez jeden z gatunków jodeł. Także tym razem badacze zaobserwowali szereg korzystnych skutków – zwiększoną aktywność układu przywspółczulnego, spadek tętna, a także zmniejszenie napięcia psychicznego, objawów depresyjnych, gniewu, zmęczenia i dezorientacji. Wzrosło natomiast poczucie regeneracji.

Do parku w czasie lunchu

Z pewnością można do pewnego stopnia odtworzyć przypominające las środowisko w domu, ale w Polsce, przy odrobinie wysiłku jest wiele miejsc, gdzie można praktykować Shinrin-yoku. Lasy zajmują bowiem 30 proc. powierzchni kraju. Nie trzeba jednak, koniecznie wyjeżdżać do puszczy czy nawet za miasto. Odpowiednie warunki można już często znaleźć w pobliskich parkach. Jak twierdz prof. Li, wiele można zyskać już dzięki regularnym leśnym kąpielom w parku, np. w czasie przerwy na lunch. Chyba warto spróbować.

Źródło informacji: Serwis Zdrowie

Kontynuuj czytanie
Reklama
Kliknij, aby skomentować

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poradnik

Jak poznać, że sport zamiast pomagać, szkodzi

Opublikowano

dnia

Dodane przez

W miejsce popularnego „sport to zdrowie” ortopedzi na podstawie swoich doświadczeń w gabinetach ukuli inne powiedzenie, które sprawdza im się w gabinetach: „przez sport do kalectwa”. Rozwojowi rozmaitych urazów służą szkodliwe mity, jak choćby ten, że podczas ćwiczeń powinno boleć. Dowiedz się więcej.

Sport uprawiany wyczynowo bardzo często polega na eksploatowaniu organizmu do granic jego możliwości, a często wręcz poza jego możliwości. I nawet jeśli w trakcie sportowych aktywności uda się uniknąć poważniejszej kontuzji, to często w późniejszym okresie, już po zakończeniu kariery sportowcowi zdarzają sytuacje, które prowadzą do mniejszego bądź większego upośledzenia funkcji ruchu.

Wiele lat temu w JAMA opisane zostały przez naukowców pod kierunkiem UM Kujala rezultaty aż 21-letniej obserwacji ponad 2 tysięcy sportowców fińskich reprezentacji oraz grupy kontrolnej spoza wyczynowego sportu. Zbadane zostały m.in. wskaźniki opieki szpitalnej po zakończeniu kariery zawodowej. Okazało się, że ryzyko hospitalizacji z powodu zaburzeń układu mięśniowo-szkieletowego było wyższe niż w grupie kontrolnej dobranej wiekowo. Najprawdopodobniej można to w pewnym stopniu wytłumaczyć zwiększonym ryzykiem choroby zwyrodnieniowej stawów wśród byłych elitarnych sportowców, co wykazano w badaniach szwedzkich piłkarzy.

Inne powszechnie występujące urazy, takie jak zmiany przeciążeniowe zapalne ścięgien czy urazy mięśni mogą negatywnie wpłynąć, a w krańcowych przypadkach zakończyć karierę, chociaż z reguły nie prowadzą do niepełnosprawności po zakończeniu kariery zawodowej.

„Sport wyczynowy najczęściej rozpoczynamy uprawiać bardzo wcześnie, mając 4-6 lat i trenujemy co najmniej do trzydziestki. Jeśli robimy na wysokim poziomie, to nawet jeżeli organizm jest zaadaptowany do wysiłku, codziennie doprowadzamy go do granicy możliwości” – tłumaczy ortopeda dr Jarosław Feluś.

Ale nie trzeba uprawiać sportu wyczynowo, by nadmiernie eksploatować organizm. Badania skandynawskie przeprowadzone w latach 90-tych na obszarze zamieszkałym przez ponad 41 000 osób dowodzą, że urazy sportowe stanowiły 10 do 19 proc. wszystkich ostrych urazów obserwowanych na izbie przyjęć.

Jak poznać, że sport przestaje być dla nas zdrowy?

„Aktywność sportowa nie powinna boleć. A gdy jesteśmy >>nierozćwiczeni<< tak się dzieje. W niezaadaptowanym do wysiłku organizmie przeciążone mięśnie pracują na metabolizmie beztlenowym, który dużo bardziej obniża pH organizmu, czyli zakwasza go – skutki tego odczuwamy najczęściej następnego dnia, fundując sobie znane wszystkim zakwasy” – tłumaczy specjalista.

Zakwasy zaś nie są dobre. Boleć mogą nie tylko mięśnie – jeśli nadmiernie je obciążamy bolą także przyczepy mięśniowe, torebki stawowe, stawy, które także należy wdrażać stopniowo do wysiłku – w przeciwnym razie nie będą odpowiednio elastyczne, nawodnione i ukrwione.

Nie tylko zakwasy

Jeśli jesteśmy wytrenowani, aktywność fizyczna nie powinna boleć. Jeśli tak się dzieje, to znaczy, że mogło dojść do przeciążenia. I wcale nie chodzi o pojedyncze zdarzenie na jednym treningu, a coś o wiele bardziej podstępnego.

„To niekoniecznie zdarzenie, które jesteśmy w stanie zdefiniować, może być to uraz, który wynika z powtarzających się mikrourazów sumarycznie przekraczających możliwości adaptacyjne organizmu. Bo na przykład ćwiczeń było za dużo, tworzy się stan zapalny, zaczyna nas boleć przyczep mięśnia, który naraziliśmy na nadmierny wysiłek i dochodzi do mikrouszkodzeń, które podczas kolejnych treningów się pogłębiają. Ból w trakcie treningu lub po nim zawsze powinien być dla nas sygnałem ostrzegawczym” – mówi ortopeda.

Najgorsze jest to, że można… nie zauważyć tego, iż doszło do kontuzji. Przeciążenie lub uraz, którego nie zarejestrowaliśmy, może spowodować, że organizm zmieni wzorzec ruchu i w efekcie zaczniemy na przykład intuicyjnie obciążać bardziej jedno kolano. W konsekwencji po jakimś czasie, narażone na większy wysiłek, zacznie boleć. By to naprawić, najczęściej trzeba popracować z rehabilitantem. Może się też okazać, że podczas uprawiania sportu zniszczyliśmy sobie chrząstkę stawową i należałoby na jakiś czas przestać uprawiać sport obciążający kolana (np. piłkę nożną czy narciarstwo), by dać im szansę na regenerację. Przy czym specjalista zastrzega, że takie struktury jak chrząstka stawowa regenerują się w bardzo ograniczonym zakresie.

Ból to sygnał, że po pierwsze na jakiś czas warto zrobić przerwę, żeby pozwolić zregenerować się tkankom.

W poważniejszych przypadkach (np. utrzymującego się bólu, opuchlizn) lepiej udać się po diagnozę do specjalisty. Leczeniem urazów narządu ruchu zajmuje się ortopeda, ale o pomoc można poprosić też fizjoterapeutę. Być może konieczne będą kolejne badania (USG, RTG, TK lub MR), ale o tym, które badanie warto wykonać, najlepiej aby zdecydował specjalista.

„Laik nie podejmie trafnej decyzji, kiedy wystarczy USG, a kiedy konieczne jest zrobienie tomografii czy rezonansu magnetycznego. USG często jest badaniem pierwszego rzutu – bardzo potrzebnym i wartościowym dla człowieka, który potrafi je wykonywać. Trochę jak stetoskop dla internisty. Ale na tej podstawie nie da się zdiagnozować wszystkiego. Fakt, że jest to badanie łatwo dostępne (aparat do USG stoi niemal w każdym gabinecie) i stosunkowo tanie sprawia, że to badanie bywa też nadużywane” – uważa dr Feluś.

Może się też okazać, że nasza anatomia nie predysponuje nas do uprawiania danej dyscypliny sportowej. Wybierając rodzaj sportu można też uwzględnić jej „urazowy potencjał”, ale często trudno to określić. Dyscypliny, w których urazy zdarzają się rzadziej, to na przykład jazda na rowerze, pływanie czy marszobiegi, a są takie, w których zdarza się to znacznie częściej – np. w grach zespołowych. Jak wynika ze wspomnianych wcześniej badań skandynawskich, większość urazów wystąpiła w piłce nożnej (38,9 proc.), następnie w koszykówce/siatkówce/piłce ręcznej (10,9 proc.) i hokeju (9,2 proc.).

Ale są też takie, gdzie jeden błąd może trwale zakończyć karierę sportową, a nawet… życie, jak na przykład wspinaczka wysokogórska.

Każdy sport ma swoją specyfikę i czym innym musi się martwić amator, który po pracy idzie pograć z kolegami w siatkówkę czy koszykówkę, o czym innym musi myśleć kolarz, który bierze udział w amatorskich wyścigach, a jeszcze o czym innym piłkarz, który grywa regularnie w piłkę nożną.

Jak uprawiać sport bezpiecznie?

Podstawą jest rozgrzewka. Wiele osób ją ignoruje nie doceniając jej znaczenia.

„Nie rozgrzany organizm jest słabiej ukrwiony, a nie ukrwiony jest dużo mniej elastyczny, a tym samym podatny na urazy. Warto więc zrobić chociaż 5-10 minut rozgrzewki, aby ciało zaadaptowało się do wysiłku, który za chwilę planujemy. Choć to truizm, naprawdę pozwala znacząco zmniejszyć ryzyko kontuzji” – mówi dr Feluś.

Pamiętajmy, że dla osób, które na co dzień siedzą za biurkiem i nagle podejmą decyzję, że zaczną się ruszać intensywny sport może okazać się niebezpieczny.

„Dobrze jest słuchać swojego organizmu. Jeżeli podczas uprawiania sportu czy tuż po jego zakończeniu pojawiają się pewne symptomy: ból, usztywnienia, ograniczenia w ruchu, nie warto odgrywać bohatera. Lepiej skorzystać z diagnostycznej pomocy specjalisty, żeby dowiedzieć się czy to problem, który będzie się pogłębiał, czy chwila przerwy wystarczy, by bezpiecznie powrócić do ćwiczeń” – sugeruje ortopeda.

Warto też wiedzieć, że zaniedbane czy zlekceważone urazy lubią odzywać się w przyszłości. Np. uraz więzadła krzyżowego przedniego (ACL – znajduje się w kolanie) znacząco zwiększa ryzyko długotrwałych następstw, takich jak wtórne uszkodzenia łąkotek, chrząstki stawowej, z wczesnym rozwojem choroby zwyrodnieniowej stawów.

Suplementy dla sportowców: czy to ma sens?

Miewa, ale specjalista zastrzega, że nie da się jednoznacznie powiedzieć, w jakich sytuacjach.

„Bo np. przyjmowanie asparginu, który ma spowodować, że zmniejszy się tendencja do patologicznego skurczu – owszem, ma sens. Ale już np. glukozamina mająca wzmacniać chrząstkę stawową opiera się głównie na obietnicy wiecznej młodości. Za jej sprawą chrząstka stawowa nie regeneruje się i jej przyjmowanie ma umiarkowany, a w wielu przypadkach wręcz zerowy efekt, co udowodniono klinicznie” – mówi ortopeda.

Inaczej ma się sprawa z zawodowymi sportowcami, którzy przy wsparciu suplementów, mogą poprawić wyniki o sekundę czy kilka centymetrów – w zależności od dyscypliny. Czy to jednak potrzebne amatorowi?

„Oczywiście rozsądne przyjmowanie suplementów nie szkodzi, można więc je zażywać, ale nie spodziewałbym się cudów, jeśli chodzi o poprawę wydolności. A już na pewno nie spodziewałbym się, że to zabezpieczy nas przed kontuzją, bo to jest raczej kwestia przygotowania organizmu do wysiłku fizycznego oraz nieprzesadzania z intensywnością, która przekracza możliwości naszego organizmu i naraża przyczepy mięśniowe i tkanki na nadmierną eksploatację” – podsumowuje specjalista.

Może więc chociaż dieta?

Inaczej ma się sprawa diety, której znaczenie w osiąganiu wyników sportowych docenia się w coraz większym stopniu. Choć dostępnych jest wiele strategii żywieniowych, zalecenia dietetyczne powinny być indywidualne dla każdego sportowca i jego dyscypliny i najlepiej, aby były opracowane przez wykwalifikowanego dietetyka.

Są jednak pewne ogólne zasady:

węglowodany powinny stanowić od 45 do 65 proc. diety sportowca, aby zaspokoić jego zapotrzebowanie na energię;

10 do 30 proc. stanowić powinny białka – są potrzebne do budowy mięśni i siły;

tłuszcz powinien stanowić 25-35 proc. – dzięki niemu możliwa jest m.in. izolacja oraz produkcja energii.

Spośród mikroelementów, wapń, witamina D i żelazo są niezbędne dla zdrowia kości. Wapń i żelazo zdrowy człowiek w wystarczającej ilości dostarczy sobie z odpowiednio skomponowanych posiłków. Witaminę D w razie jej niedoboru należy suplementować.

Sportowcy powinni też dążyć do utrzymania odpowiedniego poziomu nawodnienia oraz minimalizować utratę płynów podczas wysiłku fizycznego do nie więcej niż 2 proc. masy ciała.

„Jest wiele produktów spożywczych, które poprawiają wydolność, dlatego nawet amatorzy, szczególnie ci, którzy uprawiają sport z taką intensywnością, że to staje się stylem życia, powinni skorzystać z pomocy dietetyka i tą drogą dodatkowo wzmacniać swój organizm” – uważa dr Feluś.

Źródło informacji: Serwis Zdrowie 
 

Kontynuuj czytanie

Poradnik

ChatGPT nowa sztuczna inteligencja. Tego możesz nie wiedzieć

Opublikowano

dnia

Dodane przez

Aplikacja ChatGPT może z powodzeniem inspirować naukowców przy pisaniu artykułów. Jest też wsparciem w kwestiach koncepcyjnych i językowych – powiedział PAP Marcin Wilkowski z Centrum Kompetencji Cyfrowych UW.

Aplikację ChatGPT opracowała amerykańska firma OpenAI. Służy m.in. do tworzenia odpowiedzi na pytanie lub polecenia wprowadzane przez użytkownika. Potrafi też wykonać bardziej złożone zadania, na przykład napisać opowiadanie. Pierwszą wersję narzędzia udostępniono publicznie w listopadzie ub.r. Światowe media zwróciły uwagę na to, że ChatGPT ma duże możliwości i stał się popularny wśród użytkowników internetu. W ciągu pierwszych dni skorzystało z niego kilka milionów osób.

“ChatGPT można z powodzeniem używać jako wsparcie przy pisaniu tekstów literackich lub naukowych. Może stworzyć zarys, szkic tekstu i wskazać listę wątków, które należy poruszyć” – powiedział PAP Marcin Wilkowski z Centrum Kompetencji Cyfrowych Uniwersytetu Warszawskiego.

Zwrócił uwagę na to, że w porównaniu z innymi chatbotami, czyli programami prowadzącymi konwersację z użytkownikiem, na przykład w witrynach sklepów internetowych, ChatGPT tworzy wypowiedzi o bardzo dużym zakresie tematycznym. Przywołuje przy tym wiele szczegółów wzbogacających tekst.

Wilkowski podkreślił, że najnowszą wersję aplikacji wytrenowano na tekstach tworzonych przez człowieka – książkach, Wikipedii, zasobach internetowych i na konwersacjach między prawdziwymi osobami.

“ChatGPT działa pozornie w sposób kreatywny, na pewno jest bardzo elastyczny. Można mu na przykład zlecić tłumaczenie, napisanie tekstu w określonym stylu, wiersza lub piosenki, ale też kodu w wybranym języku programowania” – zwrócił uwagę Wilkowski.

Narzędzie mogą też z powodzeniem stosować naukowcy.

“Czat może nie tylko inspirować autorów tekstów naukowych, ale nawet stworzyć abstrakt takiego artykułu” – wskazał Wilkowski.

Przytoczył wyniki eksperymentu wykonanego przez naukowców z Northwestern University w Chicago (USA), którego wyniki opublikowano w repozytorium bioRxiv. Na potrzeby badania ChatGPT wygenerował abstrakty publikacji naukowych. Okazało się, że w co trzecim przypadku osoby ankietowane nie potrafiły odróżnić tekstu przygotowanego przez narzędzie od napisanego przez człowieka. Publikowane są też już eksperymentalne artykuły naukowe, w których wprost informuje się o wykorzystaniu tej aplikacji w konstrukcji i korekcie tekstu.

Wilkowski zwrócił uwagę, że ChatGPT jest dostępny za darmo. Aby z niego skorzystać, wystarczy się zalogować i zacząć zadawać pytania i komendy. Do tworzenia tekstów nie jest potrzebne korzystanie z języków programowania, co jest konieczne w przypadku wielu modeli języka naturalnego.

“Część badaczy już z nim eksperymentuje i zapewne na stałe umieści w swoim zestawie narzędzi, wśród których są m.in. translatory, wyszukiwarki tekstów naukowych czy programy zarządzające przypisami” – wskazał ekspert.

Wilkowski zaznaczył, że program ChatGPT nie jest wszystkowiedzący. Na przykład ma ograniczone informacje o zjawiskach i wydarzeniach po 2021 r. Może też tworzyć logiczne i gramatyczne odpowiedzi, które jednak okazują się błędne w szczegółach takich, jak daty, nazwiska czy tytuły książek.

“Mimo wielu barier może pomóc on w wypracowywaniu koncepcji artykułu naukowego, jego struktury czy abstraktu, a nawet w korekcie i redakcji artykułu w języku obcym” – wskazał Wilkowski

Ekspert powiedział, że współczesny system naukowy nakłada na badaczy konieczność nieustannego publikowania, bo na tej podstawie ocenia się ich pracę i zapewnia finansowania badań. ChatGPT może im w tym zadaniu pomóc, ale nie zawsze w sposób etyczny.

“Część naukowców publikuje w tzw. drapieżnych wydawnictwach, które tylko z nazwy są naukowe. Publikowane w nich prace nie podlegają recenzjom. Dlatego wykorzystanie ChatuGPT do szybkiego przygotowywania tekstów, nawet od podstaw, może mieć ostatecznie negatywne konsekwencje dla nauki” – zauważył ekspert.

Jednocześnie podkreślił, że niektóre organizacje naukowe czy redakcje czasopism informują już o niedopuszczaniu artykułów pisanych z wykorzystaniem ChatGPT. Zdaniem innych ekspertów ChatGPT będzie niebawem najczęściej cytowanym autorem wszechczasów.

Źródło informacji: Nauka w Polsce

Kontynuuj czytanie

Polecane