Connect with us

Poradnik

Pracujesz zdalnie? Zobacz, jak to robić zdrowo

Opublikowano

dnia

Badania pokazują, że telepraca to nie zawsze tylko wygoda czy wolność – często może powodować różnego rodzaju dolegliwości fizyczne oraz psychiczne. Specjaliści proponują proste sposoby, które zmniejszą ryzyko kłopotów i pomagają w pełni wykorzystać zalety zdalnej pracy.

Jak podaje Główny Urząd Statystyczny, na koniec grudnia ubiegłego roku, z powodu pandemii, 6,9 proc. pracowników w Polsce wykonywało swoje obowiązki zdalnie – 6 proc. w sektorze prywatnym i niecałe 8 – w publicznym. To co prawda mniej niż rok wcześniej (w prywatnym sektorze – 8 proc., w publicznym – 16), ale można spodziewać się, że zdalna praca nie tylko się na rynku – nomen omen – zadomowi, ale może zyskiwać na popularności dzięki coraz łatwiej dostępnym np. cyfrowym narzędziom czy trudnym do zaprzeczenia zaletom.

Pracując z domu nie trzeba denerwować się z powodu korków na drodze i zaoszczędzić niemało czasu na dojazdach, często swobodnie ustalać godziny pracy, a nawet zabrać obowiązki na wakacje. Jednak, jak każdy medal, także i ten ma dwie strony.

Cierpieć mogą ciało i psychika

Niedawno periodyk „Work” całe specjalne wydanie poświęcił serii badań dotyczących pracy zdalnej, w tym jej oddziaływaniu na zdrowie. „Choć trajektoria COVID-19 nadal jest niepewna, jedna rzecz jest jasna – praca w domu z nami pozostanie. Istnieje paląca potrzeba optymalizacji tego sposobu pracy, tak aby najlepiej służył pracownikom, organizacjom i gospodarce” – podkreśla dr Kermit Davis, jeden z redaktorów magazynu.

Wśród największych zalet zdalnej pracy naukowcy wymieniają większą elastyczność, autonomię oraz wydajność. Zwracają jednak też uwagę na dosyć częste problemy.

Uczestnicy badań narzekali na kłopoty mięśniowo-szkieletowe, kłopoty ze wzrokiem czy ze snem. Często bowiem w domowych warunkach przyjmowali w czasie pracy nieergonomiczne pozycje, nadwerężali wzrok i pracowali przez długie okresy bez przerw. Badani musieli mierzyć się też z innymi przeszkodami: zacieraniem się granic między życiem zawodowym i rodzinnym, różnymi czynnikami rozpraszającymi uwagę, izolacją, oderwaniem od kultury typowej dla ich miejsca zatrudnienia, brakiem okazji do spotkań towarzyskich. Przeszkadzały im także nierówności w zakresie dostępu do odpowiednich technologii i czasami niższe zarobki.

Czynniki te mogły przyczynić się do zgłaszanego przez niektórych wypalenia zawodowego. Były na nie szczególnie podatne kobiety z dziećmi, które pracę musiały godzić z licznymi obowiązkami rodzinnymi oraz osoby odczuwające niższą satysfakcję z pracy. Jeśli chodzi o zawody, to najczęściej na stres i wypalenie skarżyli się głównie nauczyciele, wykładowcy i studenci. O pojawieniu się nowych problemów po przejściu na zdalny tryb pracy inny zespół naukowców informował już na początku pandemii. Według grupy z University of Southern California kłopoty dotykają aż 64 proc. zatrudnionych na takich zasadach osób. Choć przy telepracy znika problem dojazdów, to badacze zauważyli problemy z czasem: otóż ochotnicy pracowali średnio 1,5 godziny dłużej. Większość odczuwała przy tym mniejszą satysfakcję. Przy tym aż 64 proc. osób zgłaszała jeden lub więcej nowych natury fizycznej, a 75 proc. – psychicznej.
Telepraca: jak unikać ryzyka problemów

Specjaliści z wymienionego na początku czasopisma „Work” oprócz określenia licznych zagrożeń przedstawili także propozycje środków zaradczych. Według ekspertów niemała odpowiedzialność leży po stronie pracodawcy. Wiele osób przecież zostało niejako przymuszonych do zmiany sposobu zatrudnienia. Z pewnością więc nie każdy będzie potrafił się szybko w nowych, nietypowych warunkach odnaleźć. Zdaniem specjalistów pracodawcy powinni za priorytet postawić sobie utrzymanie odpowiedniej, budującej relacje kultury pracy, wspierać pracowników, okazywać im zaufanie, promować kreatywność i zaangażowanie. Powinni też zadbać o odpowiednio dobre narzędzia, rutynowe oceny miejsca pracy, szkolenia i mentoring.

W niektórych krajach sprawą pomocy zatrudnionym zajmują się już eksperci rządowych organizacji. Na przykład amerykańska agencja Centers for Disease Control and Prevention wydała zestaw zaleceń przeznaczonych dla pracujących zdalnie osób.

Specjaliści proponują, aby zacząć od organizacji stanowiska pracy i jego otoczenia. Dobrze jest znaleźć miejsce wolne od hałasu, odpowiednio oświetlone i ogrzane lub klimatyzowane. Nawet, jeśli ktoś mieszka sam, wydzielenie zakątka przeznaczonego wyłącznie na pracę pomoże takiej osobie w koncentracji.

Równie ważne jest zadbanie o odpowiednią pozycję ciała, co pomoże uniknąć zaburzeń mięśniowo-szkieletowych. Tutaj obowiązują te same zasady, co w biurze – odpowiednie krzesło, biurko, monitor na właściwej wysokości, klawiatura i mysz nienadwerężające nadgarstków. To mogą być wręcz detale. Na przykład ostra krawędź biurka często wymusza nienaturalną pozycję dłoni i w długiej perspektywie może prowadzić do przeciążenia. W dobrym zakładzie pracy odpowiedni specjalista powinien o takich rzeczach wiedzieć, ale nie każdy pracownik taką wiedzę posiada.

Kolejna sprawa to przerwy, o których łatwo zapomnieć. Badania wskazują, że oprócz dwóch dłuższych przerw w ciągu dnia, dodatkową korzyść przynosi wolne 5 minut w ciągu godziny. Można wtedy np. wstać od biurka, aby zaparzyć sobie w tym czasie herbatę, Dobrym rozwiązaniem jest też w miarę możliwości zmiana pozycji, np. praca w pozycji stojącej co jakiś czas.

Trzeba też pamiętać o oczach. Specjaliści przypominają zasadę 20/20/20 – co 20 minut, przez 20 sekund należy spoglądać na obiekt oddalony o co najmniej 20 stóp (6 metrów).

Równie istotna jak ciało jest sfera psyche. W redukcji obciążenia psychicznego pomoże stała rutyna pracy, utrzymanie granic między życiem zawodowym i osobistym i wspomniane już regularne przerwy. Warto zadbać także o łagodzące stres zachowania niezwiązane bezpośrednio z pracą. Można tutaj wymienić odpowiednio długi i regularny sen z relaksem wieczorem, dostatecznie duża dawka ćwiczeń fizycznych najlepiej wykonywanych na dworze, gdy jest jasno, regularne kontakty z innymi ludźmi.

Do tych zaleceń, eksperci z brytyjskiego National Health Service dodają jeszcze wyrozumiałość dla siebie – dobrze jest pamiętać o mierzeniu się z nietypową, stresogenną sytuacją, wybaczyć sobie, jeśli produktywność trochę spadnie (może się tak zdarzyć), utrzymywać realistyczne oczekiwania i dbać o relaks po pracy.

Wyrozumiałość naprawdę popłaca

Na znaczenie życzliwego podejścia do siebie silnie wskazało też badanie przeprowadzone przez zespół z Indiana University. Naukowcy sprawdzali, jak trzy elementy – niestabilność zatrudnienia, częstość elektronicznej komunikacji z innymi i niedostateczna ilość informacji z firmy – wpływają na poczucie samotności i jak ono z kolei oddziałuje na stan psychiczny oraz zachowanie osób pracujących w domu.

„Zauważyliśmy, że wszystkie te czynniki przyczyniały się do wzrostu poczucia osamotnienia. Odkryliśmy także, że samotność w pracy wiązała się z depresją i mniejszą skłonnością do pomagania innym” – donosi autorka badania, prof. Stephanie Andel.

Ochotnicy pracowali w różnych gałęziach gospodarki – nowych technologiach, sprzedaży czy edukacji. Receptą okazało się współczucie do samego siebie.

„Odkryliśmy, że wyrozumiałość dla siebie pomaga chronić pracowników przed niektórymi negatywnymi skutkami poczucia samotności w pracy” – informuje prof. Andel. -„Podejrzewamy, że się dzieje tak, ponieważ współczucie dla siebie samego powoduje lepsze traktowanie własnej osoby, pomaga zrozumieć, że nie jest się samemu ze swoimi odczuciami i uświadomić sobie negatywne odczucia bez pozwalania, aby człowieka niszczyły” – wyjaśnia ekspertka.

Jej zespół przygotował proste zalecenia dla firm i pracowników, które mogą pomóc w rozwijaniu wyrozumiałości wobec siebie. Zatrudnionym badacze dają podobną radę, jak eksperci z NHS – staraj się unikać negatywnego dialogu wewnętrznego, zamiast tego okaż sobie współczucie i traktuj siebie tak, jak byś potraktował dobrego przyjaciela.

Dla organizacji ważne jest natomiast utrzymanie jasnej i regularnej komunikacji na temat zaistniałej sytuacji takiej jak pandemia oraz transparentność odnośnie strukturalnych i finansowych zmian, które mogą wpłynąć na zatrudnioną osobę. Pomogą także wirtualne, nieobowiązkowe, towarzyskie spotkania podnoszące morale i promujące poczucie przynależności do grupy. Przełożeni powinni także zachęcać pracowników do tego, aby traktowali siebie wyrozumiale.

Jak się więc okazuje, telepraca to nie same zalety, ale też i spore wyzwania także w kontekście zdrowia. Jednak trochę rozsądku, wiedzy, wysiłku i dobrej woli każdej ze stron pomoże sobie z potencjalnymi trudnościami poradzić.

Źródło informacji: Serwis Zdrowie

Poradnik

Jak poznać, że sport zamiast pomagać, szkodzi

Opublikowano

dnia

Dodane przez

W miejsce popularnego „sport to zdrowie” ortopedzi na podstawie swoich doświadczeń w gabinetach ukuli inne powiedzenie, które sprawdza im się w gabinetach: „przez sport do kalectwa”. Rozwojowi rozmaitych urazów służą szkodliwe mity, jak choćby ten, że podczas ćwiczeń powinno boleć. Dowiedz się więcej.

Sport uprawiany wyczynowo bardzo często polega na eksploatowaniu organizmu do granic jego możliwości, a często wręcz poza jego możliwości. I nawet jeśli w trakcie sportowych aktywności uda się uniknąć poważniejszej kontuzji, to często w późniejszym okresie, już po zakończeniu kariery sportowcowi zdarzają sytuacje, które prowadzą do mniejszego bądź większego upośledzenia funkcji ruchu.

Wiele lat temu w JAMA opisane zostały przez naukowców pod kierunkiem UM Kujala rezultaty aż 21-letniej obserwacji ponad 2 tysięcy sportowców fińskich reprezentacji oraz grupy kontrolnej spoza wyczynowego sportu. Zbadane zostały m.in. wskaźniki opieki szpitalnej po zakończeniu kariery zawodowej. Okazało się, że ryzyko hospitalizacji z powodu zaburzeń układu mięśniowo-szkieletowego było wyższe niż w grupie kontrolnej dobranej wiekowo. Najprawdopodobniej można to w pewnym stopniu wytłumaczyć zwiększonym ryzykiem choroby zwyrodnieniowej stawów wśród byłych elitarnych sportowców, co wykazano w badaniach szwedzkich piłkarzy.

Inne powszechnie występujące urazy, takie jak zmiany przeciążeniowe zapalne ścięgien czy urazy mięśni mogą negatywnie wpłynąć, a w krańcowych przypadkach zakończyć karierę, chociaż z reguły nie prowadzą do niepełnosprawności po zakończeniu kariery zawodowej.

„Sport wyczynowy najczęściej rozpoczynamy uprawiać bardzo wcześnie, mając 4-6 lat i trenujemy co najmniej do trzydziestki. Jeśli robimy na wysokim poziomie, to nawet jeżeli organizm jest zaadaptowany do wysiłku, codziennie doprowadzamy go do granicy możliwości” – tłumaczy ortopeda dr Jarosław Feluś.

Ale nie trzeba uprawiać sportu wyczynowo, by nadmiernie eksploatować organizm. Badania skandynawskie przeprowadzone w latach 90-tych na obszarze zamieszkałym przez ponad 41 000 osób dowodzą, że urazy sportowe stanowiły 10 do 19 proc. wszystkich ostrych urazów obserwowanych na izbie przyjęć.

Jak poznać, że sport przestaje być dla nas zdrowy?

„Aktywność sportowa nie powinna boleć. A gdy jesteśmy >>nierozćwiczeni<< tak się dzieje. W niezaadaptowanym do wysiłku organizmie przeciążone mięśnie pracują na metabolizmie beztlenowym, który dużo bardziej obniża pH organizmu, czyli zakwasza go – skutki tego odczuwamy najczęściej następnego dnia, fundując sobie znane wszystkim zakwasy” – tłumaczy specjalista.

Zakwasy zaś nie są dobre. Boleć mogą nie tylko mięśnie – jeśli nadmiernie je obciążamy bolą także przyczepy mięśniowe, torebki stawowe, stawy, które także należy wdrażać stopniowo do wysiłku – w przeciwnym razie nie będą odpowiednio elastyczne, nawodnione i ukrwione.

Nie tylko zakwasy

Jeśli jesteśmy wytrenowani, aktywność fizyczna nie powinna boleć. Jeśli tak się dzieje, to znaczy, że mogło dojść do przeciążenia. I wcale nie chodzi o pojedyncze zdarzenie na jednym treningu, a coś o wiele bardziej podstępnego.

„To niekoniecznie zdarzenie, które jesteśmy w stanie zdefiniować, może być to uraz, który wynika z powtarzających się mikrourazów sumarycznie przekraczających możliwości adaptacyjne organizmu. Bo na przykład ćwiczeń było za dużo, tworzy się stan zapalny, zaczyna nas boleć przyczep mięśnia, który naraziliśmy na nadmierny wysiłek i dochodzi do mikrouszkodzeń, które podczas kolejnych treningów się pogłębiają. Ból w trakcie treningu lub po nim zawsze powinien być dla nas sygnałem ostrzegawczym” – mówi ortopeda.

Najgorsze jest to, że można… nie zauważyć tego, iż doszło do kontuzji. Przeciążenie lub uraz, którego nie zarejestrowaliśmy, może spowodować, że organizm zmieni wzorzec ruchu i w efekcie zaczniemy na przykład intuicyjnie obciążać bardziej jedno kolano. W konsekwencji po jakimś czasie, narażone na większy wysiłek, zacznie boleć. By to naprawić, najczęściej trzeba popracować z rehabilitantem. Może się też okazać, że podczas uprawiania sportu zniszczyliśmy sobie chrząstkę stawową i należałoby na jakiś czas przestać uprawiać sport obciążający kolana (np. piłkę nożną czy narciarstwo), by dać im szansę na regenerację. Przy czym specjalista zastrzega, że takie struktury jak chrząstka stawowa regenerują się w bardzo ograniczonym zakresie.

Ból to sygnał, że po pierwsze na jakiś czas warto zrobić przerwę, żeby pozwolić zregenerować się tkankom.

W poważniejszych przypadkach (np. utrzymującego się bólu, opuchlizn) lepiej udać się po diagnozę do specjalisty. Leczeniem urazów narządu ruchu zajmuje się ortopeda, ale o pomoc można poprosić też fizjoterapeutę. Być może konieczne będą kolejne badania (USG, RTG, TK lub MR), ale o tym, które badanie warto wykonać, najlepiej aby zdecydował specjalista.

„Laik nie podejmie trafnej decyzji, kiedy wystarczy USG, a kiedy konieczne jest zrobienie tomografii czy rezonansu magnetycznego. USG często jest badaniem pierwszego rzutu – bardzo potrzebnym i wartościowym dla człowieka, który potrafi je wykonywać. Trochę jak stetoskop dla internisty. Ale na tej podstawie nie da się zdiagnozować wszystkiego. Fakt, że jest to badanie łatwo dostępne (aparat do USG stoi niemal w każdym gabinecie) i stosunkowo tanie sprawia, że to badanie bywa też nadużywane” – uważa dr Feluś.

Może się też okazać, że nasza anatomia nie predysponuje nas do uprawiania danej dyscypliny sportowej. Wybierając rodzaj sportu można też uwzględnić jej „urazowy potencjał”, ale często trudno to określić. Dyscypliny, w których urazy zdarzają się rzadziej, to na przykład jazda na rowerze, pływanie czy marszobiegi, a są takie, w których zdarza się to znacznie częściej – np. w grach zespołowych. Jak wynika ze wspomnianych wcześniej badań skandynawskich, większość urazów wystąpiła w piłce nożnej (38,9 proc.), następnie w koszykówce/siatkówce/piłce ręcznej (10,9 proc.) i hokeju (9,2 proc.).

Ale są też takie, gdzie jeden błąd może trwale zakończyć karierę sportową, a nawet… życie, jak na przykład wspinaczka wysokogórska.

Każdy sport ma swoją specyfikę i czym innym musi się martwić amator, który po pracy idzie pograć z kolegami w siatkówkę czy koszykówkę, o czym innym musi myśleć kolarz, który bierze udział w amatorskich wyścigach, a jeszcze o czym innym piłkarz, który grywa regularnie w piłkę nożną.

Jak uprawiać sport bezpiecznie?

Podstawą jest rozgrzewka. Wiele osób ją ignoruje nie doceniając jej znaczenia.

„Nie rozgrzany organizm jest słabiej ukrwiony, a nie ukrwiony jest dużo mniej elastyczny, a tym samym podatny na urazy. Warto więc zrobić chociaż 5-10 minut rozgrzewki, aby ciało zaadaptowało się do wysiłku, który za chwilę planujemy. Choć to truizm, naprawdę pozwala znacząco zmniejszyć ryzyko kontuzji” – mówi dr Feluś.

Pamiętajmy, że dla osób, które na co dzień siedzą za biurkiem i nagle podejmą decyzję, że zaczną się ruszać intensywny sport może okazać się niebezpieczny.

„Dobrze jest słuchać swojego organizmu. Jeżeli podczas uprawiania sportu czy tuż po jego zakończeniu pojawiają się pewne symptomy: ból, usztywnienia, ograniczenia w ruchu, nie warto odgrywać bohatera. Lepiej skorzystać z diagnostycznej pomocy specjalisty, żeby dowiedzieć się czy to problem, który będzie się pogłębiał, czy chwila przerwy wystarczy, by bezpiecznie powrócić do ćwiczeń” – sugeruje ortopeda.

Warto też wiedzieć, że zaniedbane czy zlekceważone urazy lubią odzywać się w przyszłości. Np. uraz więzadła krzyżowego przedniego (ACL – znajduje się w kolanie) znacząco zwiększa ryzyko długotrwałych następstw, takich jak wtórne uszkodzenia łąkotek, chrząstki stawowej, z wczesnym rozwojem choroby zwyrodnieniowej stawów.

Suplementy dla sportowców: czy to ma sens?

Miewa, ale specjalista zastrzega, że nie da się jednoznacznie powiedzieć, w jakich sytuacjach.

„Bo np. przyjmowanie asparginu, który ma spowodować, że zmniejszy się tendencja do patologicznego skurczu – owszem, ma sens. Ale już np. glukozamina mająca wzmacniać chrząstkę stawową opiera się głównie na obietnicy wiecznej młodości. Za jej sprawą chrząstka stawowa nie regeneruje się i jej przyjmowanie ma umiarkowany, a w wielu przypadkach wręcz zerowy efekt, co udowodniono klinicznie” – mówi ortopeda.

Inaczej ma się sprawa z zawodowymi sportowcami, którzy przy wsparciu suplementów, mogą poprawić wyniki o sekundę czy kilka centymetrów – w zależności od dyscypliny. Czy to jednak potrzebne amatorowi?

„Oczywiście rozsądne przyjmowanie suplementów nie szkodzi, można więc je zażywać, ale nie spodziewałbym się cudów, jeśli chodzi o poprawę wydolności. A już na pewno nie spodziewałbym się, że to zabezpieczy nas przed kontuzją, bo to jest raczej kwestia przygotowania organizmu do wysiłku fizycznego oraz nieprzesadzania z intensywnością, która przekracza możliwości naszego organizmu i naraża przyczepy mięśniowe i tkanki na nadmierną eksploatację” – podsumowuje specjalista.

Może więc chociaż dieta?

Inaczej ma się sprawa diety, której znaczenie w osiąganiu wyników sportowych docenia się w coraz większym stopniu. Choć dostępnych jest wiele strategii żywieniowych, zalecenia dietetyczne powinny być indywidualne dla każdego sportowca i jego dyscypliny i najlepiej, aby były opracowane przez wykwalifikowanego dietetyka.

Są jednak pewne ogólne zasady:

węglowodany powinny stanowić od 45 do 65 proc. diety sportowca, aby zaspokoić jego zapotrzebowanie na energię;

10 do 30 proc. stanowić powinny białka – są potrzebne do budowy mięśni i siły;

tłuszcz powinien stanowić 25-35 proc. – dzięki niemu możliwa jest m.in. izolacja oraz produkcja energii.

Spośród mikroelementów, wapń, witamina D i żelazo są niezbędne dla zdrowia kości. Wapń i żelazo zdrowy człowiek w wystarczającej ilości dostarczy sobie z odpowiednio skomponowanych posiłków. Witaminę D w razie jej niedoboru należy suplementować.

Sportowcy powinni też dążyć do utrzymania odpowiedniego poziomu nawodnienia oraz minimalizować utratę płynów podczas wysiłku fizycznego do nie więcej niż 2 proc. masy ciała.

„Jest wiele produktów spożywczych, które poprawiają wydolność, dlatego nawet amatorzy, szczególnie ci, którzy uprawiają sport z taką intensywnością, że to staje się stylem życia, powinni skorzystać z pomocy dietetyka i tą drogą dodatkowo wzmacniać swój organizm” – uważa dr Feluś.

Źródło informacji: Serwis Zdrowie 
 

Kontynuuj czytanie

Poradnik

ChatGPT nowa sztuczna inteligencja. Tego możesz nie wiedzieć

Opublikowano

dnia

Dodane przez

Aplikacja ChatGPT może z powodzeniem inspirować naukowców przy pisaniu artykułów. Jest też wsparciem w kwestiach koncepcyjnych i językowych – powiedział PAP Marcin Wilkowski z Centrum Kompetencji Cyfrowych UW.

Aplikację ChatGPT opracowała amerykańska firma OpenAI. Służy m.in. do tworzenia odpowiedzi na pytanie lub polecenia wprowadzane przez użytkownika. Potrafi też wykonać bardziej złożone zadania, na przykład napisać opowiadanie. Pierwszą wersję narzędzia udostępniono publicznie w listopadzie ub.r. Światowe media zwróciły uwagę na to, że ChatGPT ma duże możliwości i stał się popularny wśród użytkowników internetu. W ciągu pierwszych dni skorzystało z niego kilka milionów osób.

“ChatGPT można z powodzeniem używać jako wsparcie przy pisaniu tekstów literackich lub naukowych. Może stworzyć zarys, szkic tekstu i wskazać listę wątków, które należy poruszyć” – powiedział PAP Marcin Wilkowski z Centrum Kompetencji Cyfrowych Uniwersytetu Warszawskiego.

Zwrócił uwagę na to, że w porównaniu z innymi chatbotami, czyli programami prowadzącymi konwersację z użytkownikiem, na przykład w witrynach sklepów internetowych, ChatGPT tworzy wypowiedzi o bardzo dużym zakresie tematycznym. Przywołuje przy tym wiele szczegółów wzbogacających tekst.

Wilkowski podkreślił, że najnowszą wersję aplikacji wytrenowano na tekstach tworzonych przez człowieka – książkach, Wikipedii, zasobach internetowych i na konwersacjach między prawdziwymi osobami.

“ChatGPT działa pozornie w sposób kreatywny, na pewno jest bardzo elastyczny. Można mu na przykład zlecić tłumaczenie, napisanie tekstu w określonym stylu, wiersza lub piosenki, ale też kodu w wybranym języku programowania” – zwrócił uwagę Wilkowski.

Narzędzie mogą też z powodzeniem stosować naukowcy.

“Czat może nie tylko inspirować autorów tekstów naukowych, ale nawet stworzyć abstrakt takiego artykułu” – wskazał Wilkowski.

Przytoczył wyniki eksperymentu wykonanego przez naukowców z Northwestern University w Chicago (USA), którego wyniki opublikowano w repozytorium bioRxiv. Na potrzeby badania ChatGPT wygenerował abstrakty publikacji naukowych. Okazało się, że w co trzecim przypadku osoby ankietowane nie potrafiły odróżnić tekstu przygotowanego przez narzędzie od napisanego przez człowieka. Publikowane są też już eksperymentalne artykuły naukowe, w których wprost informuje się o wykorzystaniu tej aplikacji w konstrukcji i korekcie tekstu.

Wilkowski zwrócił uwagę, że ChatGPT jest dostępny za darmo. Aby z niego skorzystać, wystarczy się zalogować i zacząć zadawać pytania i komendy. Do tworzenia tekstów nie jest potrzebne korzystanie z języków programowania, co jest konieczne w przypadku wielu modeli języka naturalnego.

“Część badaczy już z nim eksperymentuje i zapewne na stałe umieści w swoim zestawie narzędzi, wśród których są m.in. translatory, wyszukiwarki tekstów naukowych czy programy zarządzające przypisami” – wskazał ekspert.

Wilkowski zaznaczył, że program ChatGPT nie jest wszystkowiedzący. Na przykład ma ograniczone informacje o zjawiskach i wydarzeniach po 2021 r. Może też tworzyć logiczne i gramatyczne odpowiedzi, które jednak okazują się błędne w szczegółach takich, jak daty, nazwiska czy tytuły książek.

“Mimo wielu barier może pomóc on w wypracowywaniu koncepcji artykułu naukowego, jego struktury czy abstraktu, a nawet w korekcie i redakcji artykułu w języku obcym” – wskazał Wilkowski

Ekspert powiedział, że współczesny system naukowy nakłada na badaczy konieczność nieustannego publikowania, bo na tej podstawie ocenia się ich pracę i zapewnia finansowania badań. ChatGPT może im w tym zadaniu pomóc, ale nie zawsze w sposób etyczny.

“Część naukowców publikuje w tzw. drapieżnych wydawnictwach, które tylko z nazwy są naukowe. Publikowane w nich prace nie podlegają recenzjom. Dlatego wykorzystanie ChatuGPT do szybkiego przygotowywania tekstów, nawet od podstaw, może mieć ostatecznie negatywne konsekwencje dla nauki” – zauważył ekspert.

Jednocześnie podkreślił, że niektóre organizacje naukowe czy redakcje czasopism informują już o niedopuszczaniu artykułów pisanych z wykorzystaniem ChatGPT. Zdaniem innych ekspertów ChatGPT będzie niebawem najczęściej cytowanym autorem wszechczasów.

Źródło informacji: Nauka w Polsce

Kontynuuj czytanie

Polecane