Connect with us

Poradnik

Leki ziołowe w chorobach reumatycznych

Opublikowano

dnia

Leki ziołowe kojarzą się z lekami bezpiecznymi i skutecznymi, nie dającymi żadnych objawów niepożądanych. Ale nie jest to prawda. Przeglądu wiedzy na temat wybranych roślin, które zbadano pod kątem chorób reumatycznych, podjęła się prof. Brygida Kwiatkowska, krajowa konsultant z dziedziny reumatologii, przy okazji Światowego Dnia Reumatyzmu 2022.

Prof. Kwiatkowska zaapelowała, żeby sięgać tylko po te zioła, których działanie jest potwierdzone wiarygodnymi publikacjami naukowymi. Warto pamiętać, że zarówno lek ziołowy, jak i tzw. syntetyczny to związki chemiczne, a przymiotnik „naturalny” nie jest synonimem przymiotnika „bezpieczny”. Podkreśliła też, że istnieją publikacje naukowe, których autorzy wracają do tradycyjnych leków ziołowych i dokonują analizy wiedzy na ich temat. Trwają próby syntezy preparatów, które są równoważne, czyli zachowują powtarzalność w każdej kolejnej partii powstałego leku. W medycynie podstawą jest powtarzalność składu i stabilność leku. Chodzi o to, by w każdej dawce była dokładnie taka sama ilość substancji czynnych i uzupełniających. Z roślinami o to dość trudno.

W przypadku preparatów ziołowych trudno jest o taką stabilność, bo różne są metody uzyskiwania preparatów czynnych. W przypadku ziół wystandaryzowanie metody, która zawierałaby taką samą ilość substancji czynnej jest o wiele trudniejsze niż w przypadku czysto chemicznej syntezy – mówi prof. Kwiatkowska.

Zawartość substancji czynnych w danej roślinie zależy bowiem od bardzo wielu czynników – począwszy od tego, na jakiej glebie rosła, a skończywszy na czasie i miejscu przechowywania zebranych ziół czy części roślin.

Zioła a działania niepożądane

Ekspertka przestrzega: leczenie ziołami nigdy nie jest tak bezpieczne, jakby się wydawało, zawsze mogą wystąpić działania niepożądane. Nie można bezkarnie pewnych ziół przyjmować.

Preparaty ziołowe i suplementy diety nie opierają się na badaniach, które są wymagane dla leków syntetycznych. Każdy taki lek musi przejść badania kliniczne podwójne randomizowane z podwójną ślepą próbą, które wykazują, że jest skuteczny, czy nie działa efekt placebo. Od pomysłu na lek do jego rejestracji mija mniej więcej 15 lat. W przypadku preparatów ziołowych i suplementów diety wystarczy, że ktoś rzuci hasło: „Działa!” i sprzedaż rusza – mówi prof. Brygida Kwiatkowska.

Zaznacza, że bardzo wiele preparatów ziołowych wymaga obecnie potwierdzenia działania w długotrwałych badaniach randomizowanych. Ten rodzaj badań klinicznych cechuje wysoki stopień wiarygodności, dzięki czemu mamy wiedzę, czy lek działa na dane schorzenie oraz jak często występują określone działania niepożądane; czasem udaje się też wyodrębnić cechy predystynujące do ich wystąpienia (np. wiek, określone choroby, masa ciała itp.). Istotą takich badań jest losowy dobór chorych do analizowanych (badanych) metod leczenia. Tworzone są dwie grupy osób o porównywalnych cechach demograficznych, klinicznych i innych, przy czym uczestnicy są dzieleni na grupy: tzw. grupa badana, zwana także „doświadczalną”, otrzymuje testowany lek czy substancję, zaś kontrolna lub kontrolne – otrzymują placebo (substancję obojętną) lub są leczeni/diagnozowani starymi sposobami.

W podwójnie zaślepionych badaniach ani badani, ani badacze nie wiedzą, w której grupie znalazł się konkretny uczestnik badania, czyli co otrzymuje. To dlatego, że wykazano, iż taka wiedza prowadzić może do błędnych wniosków. Rezultaty badania porównuje się na podstawie analizy danych uzyskanych po jego zakończeniu, kiedy odkodowuje się dane uczestników i tego, co otrzymywali.

Bardzo istotne jest to, że zazwyczaj badania kliniczne prowadzi się na bardzo dużych grupach uczestników – przynajmniej powyżej tysiąca. Tylko wtedy można wykazać zarówno działanie substancji, jak i jej bezpieczeństwo.

Trzyskrzydlec – nadzieja dla chorych na reumatyzm?

Zdaniem prof. Kwiatkowskiej najwięcej publikacji naukowych doczekał się trzyskrzydlec i ta roślina może rzeczywiście wesprzeć leczenie chorób reumatoidalnych.

Jak mówiła, trzyskrzydlec to pnącze opisane w czerwonej księdze chińskiej. Z tej rośliny pochodzi substancja o nazwie tryptolid TPT.

Prof. Kwiatkowska podkreśla, że na temat tej rośliny dotychczas pojawiło się 18 badań klinicznych i wciąż trwają kolejne. Większość jednak to badania nierandomizowane bez zastosowania podwójnie ślepej próby. Badania randomizowane przeprowadzono m.in. na maleńkiej grupie 35 chorych, z których 20 ukończyło badanie po 20 tygodniach. Profesor zrelacjonowała, że w grupie 20 chorych po 4 tygodniach zaobserwowano standardową poprawę w ACR 20 (odpowiedź na leczenie według kryteriów Amerykańskiego Kolegium Reumatologii). Obniżenie OB/CRP (podwyższony wskaźnik świadczy o stanie zapalnym; jest jeden z sygnałów, że doszło do zaostrzenia choroby reumatycznej) obserwowano przy dawce 360 mg.

Lekarka mówiła, że ponadto w dwóch badaniach obserwowano 80 chorych przez 12 tygodni i zaobserwowano znamienne statystycznie różnice w liczbie stawów bolesnych, obrzękniętych, zmniejszenie czasu trwania sztywności porannej. Natomiast nie zaobserwowano różnic znamiennych statystycznie w poziomie czynnika reumatoidalnego RF.

Trzecie badanie objęło 121 chorych. Tu też wykazano poprawę u chorych. W tym przypadku porównywano działanie leku sulfasalazyny i trzyskrzydlca. Jak powiedziała prof. Kwiatkowska, zaobserwowano w nim widoczne obniżenie tzw. czynnika reumatoidalnego, co świadczy o łagodzeniu ataku choroby. Zaznaczyła, że w badaniu porównującym w grupie 207 chorych działanie trzysrzydlca w połączeniu z metrotreksatem (lek cytostatyczny stosowany w chorobach reumatoidalnych) wykazano efekty porównywalne z efektami, jakie dają leki biologiczne.

Podkreśliła jednak, że w wielu badaniach wykazano bardzo duże działania niepożądane trzyskrzydlca, podobne do tych, które wywołuje cytostatyczny metotreksat:

    uszkodzenia wątroby,
    nerek,
    objawy żołądkowo-jelitowe.

  • Trzeba teraz tak opracować pozyskiwanie substancji aktywnej, żeby objawy niepożądane zmniejszyć do minimum – mówi prof. Kwiatkowska. – Publikacja z 2020 r. pokazuje, że chorób, na które działa ta substancja, jest coraz więcej. Myślę, że kiedyś będzie z tego wystandaryzowany lek – dodała.
    Kilka innych roślin w walce z reumatyzmem

Prof. Kwiatkowska dokonała przeglądu roślin, które mogą wspomóc leczenie chorób reumatoidalnych:

    Zielona herbata
Analiza jej składu chemicznego wykazała, że zawiera liczne przeciwutleniacze, 100 razy silniej działające niż przeciwutleniacze witaminy C i 25 razy silniejsze od witaminy E. Chociaż brakuje randomizowanych badań, wykazano, że preparaty te można stosować jako suplement diety, który będzie chorych na choroby reumatoidalne wspomagać.

    Oleje z wiesiołka lekarskiego, ogórecznika i czarnej porzeczki
Z tych preparatów wyekstrahowano kwas gamma-linolenowy, prekursor PGE1 działający przeciwzapalnie i immunoregulująco. Działa również przeciwmiażdżycowo. Były dwa badania randomizowane z użyciem różnych dawek. Po 24 tygodniach zaobserwowano istotne statystycznie różnice w liczbie stawów bolesnych i obrzękniętych. Nie zaobserwowano różnic w innych parametrach choroby. Badania przeprowadzono na zaledwie 24 i 56 pacjentach. Dotychczas nie ma badań długoterminowych na większej grupie pacjentów, dlatego nie można na podstawie dostępnych badań wysnuwać wniosków co do sensowności ich stosowania.

    Stephania tetrandra
Roślina pienna, z której wyizolowano substancję aktywną tetradynę blokującą kanały wapniowe, działa też hipotensyjnie (przeciwnadciśnieniowo) i antyarytmicznie. W przypadku RZS wykazano zmniejszenie ilości granulocytów we krwi obwodowej, ze zmniejszeniem stężenia elastazy granulacytów. Brak jednak badań randomizowanych.

    Koci pazur, wilkakora
Wiele lat temu była uważana za panaceum niemal na wszystko, w tym choroby nowotworowe. Ludzie porzucali leczenie klasyczne na rzecz tego preparatu. Jak mówi prof. Kwiatkowska, owszem, wyizolowano z wilkakory pewne substancje aktywne, jak pentacykliczne alkaloidy. W dziedzinie reumatologii odbyło się jedno tylko badanie randomizowane, gdzie obserwowano 24 pacjentów chorych na RZS. Po 24 tygodniach zaobserwowano istotne statystycznie zmniejszenie liczby bolesnych stawów. Było też jedno badanie u chorych na chorobę zwyrodnieniowa stawów kolanowych, które pokazało zmniejszenie bólu u chorych leczonych wilkakorą.

Badań poszerzonych jednak nie prowadzono, bo widocznie nie zaobserwowano znamiennej statystycznie istotności poprawy – mówi prof. Kwiatkowska.

Liczeba uczestników badaniach nie pozwala na wysnuwanie kategorycznych wniosków co do skuteczności i bezpieczeństwa wilkakory w RZS.

    Konopie indyjskie
Prof. Kwiatkowska mówi, że temu ziołu poświęcone były trzy konferencje międzynarodowe. Z konopi indyjskich wyodrębniono ok. 60 substancji aktywnych. Ma działanie przeciwzapalne 80 razy silniejsze od aspiryny i 2 razy silniejsze od hydrokortyzonu.

  • Cannabinol (CBD) obecny w olejkach redukuje zapalenie stawów w modelu zwierzęcym. Działanie jest jednak zbyt słabe, więc konopie mogą być jedynie suplementem uzupełniającym standardowe leczenie w chorobach reumatoidalnych. Ewidentnie działają jednak w fibromialgii – mówi lekarka.

    Imbir
Był standardowym lekiem w dawnej medycynie. Zdaniem prof. Kwiatkowskiej zawiera preparaty aktywne, które mogą wspierać leczenie w chorobach reumatycznych. Ekspertka wspomina, że w 2021 r. pojawiła się publikacja dotycząca 247 chorych z chorobą zwyrodnieniową stawów kolanowych, wykazująca, że wyciąg z imbiru zmniejszał odczuwalny ból.

  • A ponieważ w chorobie zwyrodnieniowej niewiele można pomóc lekami, imbir będzie zdrowszy niż objadanie się lekami niesterydowymi przeciwzapalnym, które dają wiele działań niepożądanych – mówi prof. Kwiatkowska.

    Kudzu
Pnącze posiadające substancje aktywne, ale jeśli chodzi o choroby reumatyczne, należy uważać. Prof. Kwiatkowska wskazuje, że jedno opublikowane badanie na temat jednoczesnego zastosowania kudzu i metotrekstatu wykazało, że zioło zwiększa czas eliminacji tego leku z organizmu i utrzymuje jego stężenie, prawie dwukrotnie nasilając toksyczność.

    Dieta
Ekspertka przypomina przy okazji, że żadna dieta eliminacyjna w chorobach reumatycznych nie jest skuteczna. Chorym na choroby reumatyczne rekomenduje się dietę śródziemnomorską, podobnie jak chorym kardiologicznie. Natomiast jeśli chory nie ma naukowo udowodnionych nietolerancji, nie należy wdrażać diety eliminującej jakieś produkty, bo nie mają wpływu na przebieg choroby, mogą zaś prowadzić do niekorzystnych niedoborów.

Ziołolecznictwo na przestrzeni wieków

Odkryto pochodzące sprzed sześciu tysięcy lat tabliczki opisujące ówczesną wiedzę medyczną. Pierwsze recepty na różnego typu leki z roślin stosowali Egipcjanie, np. mak, wierzbę, rycynus oraz Colchicum autumnale, roślinę mogąca odpowiadać ziemowitowi, z której się uzyskuje colchicynę.

Najwięcej wiedzy na temat działania roślin na organizm ludzki uzyskali na przestrzeni wieków chińscy lekarze. Już w 2800 r.p.n.e. opisano 365 leków w księdze Czerwonego Cesarza Shen- Nung. Zawiera ona wiedzę o ponad 100 ziołach o działaniu przeciwbólowym, w tym o konopiach indyjskich.

Ale i inne starożytne cesarstwa i królestwa mogły poszczycić się bogatą wiedzą. W bibliotece króla asyryjskiego Aszurbanipala znajdują się opisy wielu roślin, m.in korzenia lukrecji, bielunia dziędzierzawa, lulka czarnego. Z kolei ze starożytnych Indii pochodzi opis ponad 1000 roślin leczniczych. Natomiast wywodzący się ze starożytnej Grecji „Korpus Hipokraticum” zawiera opis 200 leków pochodzenia roślinnego w 60 pracach różnych lekarzy, w tym Hipokratesa.

W XIII i XIV w powstały pierwsze apteki oraz składy pieprzu. Za ojca medycyny nowożytnej uważa się Paracelsusa (XV/XVI w.), który potrafił pozyskiwać substancje aktywne z roślin. To temu uczonemu przypisuje się maksymę: “Dawka czyni truciznę”. W 1785 r. zostało opisane naukowe zastosowanie naparstnicy w niewydolności serca. W 1805 r. wyizolowano po raz pierwszy morfinę z maku.

Kolejne lata przynoszą izolację strychniny z nasion kulczyby wronie oko oraz chininy, które miały zastosowanie w leczeniu malarii; kolchicyny z ziemowitu jesiennego, salicylanów z kory wierzby, ergotaminy z bławinki czerwonej, z pokrzyku wilczej jagody krystalicznej postaci atropiny.

Madragora lekarska, mimo że jest rośliną mityczną, nie znalazła leczniczego zastosowania, jest wykorzystywana w rytuałach religijnych.

Źródło informacji: Serwis Zdrowie

Poradnik

Jak poznać, że sport zamiast pomagać, szkodzi

Opublikowano

dnia

Dodane przez

W miejsce popularnego „sport to zdrowie” ortopedzi na podstawie swoich doświadczeń w gabinetach ukuli inne powiedzenie, które sprawdza im się w gabinetach: „przez sport do kalectwa”. Rozwojowi rozmaitych urazów służą szkodliwe mity, jak choćby ten, że podczas ćwiczeń powinno boleć. Dowiedz się więcej.

Sport uprawiany wyczynowo bardzo często polega na eksploatowaniu organizmu do granic jego możliwości, a często wręcz poza jego możliwości. I nawet jeśli w trakcie sportowych aktywności uda się uniknąć poważniejszej kontuzji, to często w późniejszym okresie, już po zakończeniu kariery sportowcowi zdarzają sytuacje, które prowadzą do mniejszego bądź większego upośledzenia funkcji ruchu.

Wiele lat temu w JAMA opisane zostały przez naukowców pod kierunkiem UM Kujala rezultaty aż 21-letniej obserwacji ponad 2 tysięcy sportowców fińskich reprezentacji oraz grupy kontrolnej spoza wyczynowego sportu. Zbadane zostały m.in. wskaźniki opieki szpitalnej po zakończeniu kariery zawodowej. Okazało się, że ryzyko hospitalizacji z powodu zaburzeń układu mięśniowo-szkieletowego było wyższe niż w grupie kontrolnej dobranej wiekowo. Najprawdopodobniej można to w pewnym stopniu wytłumaczyć zwiększonym ryzykiem choroby zwyrodnieniowej stawów wśród byłych elitarnych sportowców, co wykazano w badaniach szwedzkich piłkarzy.

Inne powszechnie występujące urazy, takie jak zmiany przeciążeniowe zapalne ścięgien czy urazy mięśni mogą negatywnie wpłynąć, a w krańcowych przypadkach zakończyć karierę, chociaż z reguły nie prowadzą do niepełnosprawności po zakończeniu kariery zawodowej.

„Sport wyczynowy najczęściej rozpoczynamy uprawiać bardzo wcześnie, mając 4-6 lat i trenujemy co najmniej do trzydziestki. Jeśli robimy na wysokim poziomie, to nawet jeżeli organizm jest zaadaptowany do wysiłku, codziennie doprowadzamy go do granicy możliwości” – tłumaczy ortopeda dr Jarosław Feluś.

Ale nie trzeba uprawiać sportu wyczynowo, by nadmiernie eksploatować organizm. Badania skandynawskie przeprowadzone w latach 90-tych na obszarze zamieszkałym przez ponad 41 000 osób dowodzą, że urazy sportowe stanowiły 10 do 19 proc. wszystkich ostrych urazów obserwowanych na izbie przyjęć.

Jak poznać, że sport przestaje być dla nas zdrowy?

„Aktywność sportowa nie powinna boleć. A gdy jesteśmy >>nierozćwiczeni<< tak się dzieje. W niezaadaptowanym do wysiłku organizmie przeciążone mięśnie pracują na metabolizmie beztlenowym, który dużo bardziej obniża pH organizmu, czyli zakwasza go – skutki tego odczuwamy najczęściej następnego dnia, fundując sobie znane wszystkim zakwasy” – tłumaczy specjalista.

Zakwasy zaś nie są dobre. Boleć mogą nie tylko mięśnie – jeśli nadmiernie je obciążamy bolą także przyczepy mięśniowe, torebki stawowe, stawy, które także należy wdrażać stopniowo do wysiłku – w przeciwnym razie nie będą odpowiednio elastyczne, nawodnione i ukrwione.

Nie tylko zakwasy

Jeśli jesteśmy wytrenowani, aktywność fizyczna nie powinna boleć. Jeśli tak się dzieje, to znaczy, że mogło dojść do przeciążenia. I wcale nie chodzi o pojedyncze zdarzenie na jednym treningu, a coś o wiele bardziej podstępnego.

„To niekoniecznie zdarzenie, które jesteśmy w stanie zdefiniować, może być to uraz, który wynika z powtarzających się mikrourazów sumarycznie przekraczających możliwości adaptacyjne organizmu. Bo na przykład ćwiczeń było za dużo, tworzy się stan zapalny, zaczyna nas boleć przyczep mięśnia, który naraziliśmy na nadmierny wysiłek i dochodzi do mikrouszkodzeń, które podczas kolejnych treningów się pogłębiają. Ból w trakcie treningu lub po nim zawsze powinien być dla nas sygnałem ostrzegawczym” – mówi ortopeda.

Najgorsze jest to, że można… nie zauważyć tego, iż doszło do kontuzji. Przeciążenie lub uraz, którego nie zarejestrowaliśmy, może spowodować, że organizm zmieni wzorzec ruchu i w efekcie zaczniemy na przykład intuicyjnie obciążać bardziej jedno kolano. W konsekwencji po jakimś czasie, narażone na większy wysiłek, zacznie boleć. By to naprawić, najczęściej trzeba popracować z rehabilitantem. Może się też okazać, że podczas uprawiania sportu zniszczyliśmy sobie chrząstkę stawową i należałoby na jakiś czas przestać uprawiać sport obciążający kolana (np. piłkę nożną czy narciarstwo), by dać im szansę na regenerację. Przy czym specjalista zastrzega, że takie struktury jak chrząstka stawowa regenerują się w bardzo ograniczonym zakresie.

Ból to sygnał, że po pierwsze na jakiś czas warto zrobić przerwę, żeby pozwolić zregenerować się tkankom.

W poważniejszych przypadkach (np. utrzymującego się bólu, opuchlizn) lepiej udać się po diagnozę do specjalisty. Leczeniem urazów narządu ruchu zajmuje się ortopeda, ale o pomoc można poprosić też fizjoterapeutę. Być może konieczne będą kolejne badania (USG, RTG, TK lub MR), ale o tym, które badanie warto wykonać, najlepiej aby zdecydował specjalista.

„Laik nie podejmie trafnej decyzji, kiedy wystarczy USG, a kiedy konieczne jest zrobienie tomografii czy rezonansu magnetycznego. USG często jest badaniem pierwszego rzutu – bardzo potrzebnym i wartościowym dla człowieka, który potrafi je wykonywać. Trochę jak stetoskop dla internisty. Ale na tej podstawie nie da się zdiagnozować wszystkiego. Fakt, że jest to badanie łatwo dostępne (aparat do USG stoi niemal w każdym gabinecie) i stosunkowo tanie sprawia, że to badanie bywa też nadużywane” – uważa dr Feluś.

Może się też okazać, że nasza anatomia nie predysponuje nas do uprawiania danej dyscypliny sportowej. Wybierając rodzaj sportu można też uwzględnić jej „urazowy potencjał”, ale często trudno to określić. Dyscypliny, w których urazy zdarzają się rzadziej, to na przykład jazda na rowerze, pływanie czy marszobiegi, a są takie, w których zdarza się to znacznie częściej – np. w grach zespołowych. Jak wynika ze wspomnianych wcześniej badań skandynawskich, większość urazów wystąpiła w piłce nożnej (38,9 proc.), następnie w koszykówce/siatkówce/piłce ręcznej (10,9 proc.) i hokeju (9,2 proc.).

Ale są też takie, gdzie jeden błąd może trwale zakończyć karierę sportową, a nawet… życie, jak na przykład wspinaczka wysokogórska.

Każdy sport ma swoją specyfikę i czym innym musi się martwić amator, który po pracy idzie pograć z kolegami w siatkówkę czy koszykówkę, o czym innym musi myśleć kolarz, który bierze udział w amatorskich wyścigach, a jeszcze o czym innym piłkarz, który grywa regularnie w piłkę nożną.

Jak uprawiać sport bezpiecznie?

Podstawą jest rozgrzewka. Wiele osób ją ignoruje nie doceniając jej znaczenia.

„Nie rozgrzany organizm jest słabiej ukrwiony, a nie ukrwiony jest dużo mniej elastyczny, a tym samym podatny na urazy. Warto więc zrobić chociaż 5-10 minut rozgrzewki, aby ciało zaadaptowało się do wysiłku, który za chwilę planujemy. Choć to truizm, naprawdę pozwala znacząco zmniejszyć ryzyko kontuzji” – mówi dr Feluś.

Pamiętajmy, że dla osób, które na co dzień siedzą za biurkiem i nagle podejmą decyzję, że zaczną się ruszać intensywny sport może okazać się niebezpieczny.

„Dobrze jest słuchać swojego organizmu. Jeżeli podczas uprawiania sportu czy tuż po jego zakończeniu pojawiają się pewne symptomy: ból, usztywnienia, ograniczenia w ruchu, nie warto odgrywać bohatera. Lepiej skorzystać z diagnostycznej pomocy specjalisty, żeby dowiedzieć się czy to problem, który będzie się pogłębiał, czy chwila przerwy wystarczy, by bezpiecznie powrócić do ćwiczeń” – sugeruje ortopeda.

Warto też wiedzieć, że zaniedbane czy zlekceważone urazy lubią odzywać się w przyszłości. Np. uraz więzadła krzyżowego przedniego (ACL – znajduje się w kolanie) znacząco zwiększa ryzyko długotrwałych następstw, takich jak wtórne uszkodzenia łąkotek, chrząstki stawowej, z wczesnym rozwojem choroby zwyrodnieniowej stawów.

Suplementy dla sportowców: czy to ma sens?

Miewa, ale specjalista zastrzega, że nie da się jednoznacznie powiedzieć, w jakich sytuacjach.

„Bo np. przyjmowanie asparginu, który ma spowodować, że zmniejszy się tendencja do patologicznego skurczu – owszem, ma sens. Ale już np. glukozamina mająca wzmacniać chrząstkę stawową opiera się głównie na obietnicy wiecznej młodości. Za jej sprawą chrząstka stawowa nie regeneruje się i jej przyjmowanie ma umiarkowany, a w wielu przypadkach wręcz zerowy efekt, co udowodniono klinicznie” – mówi ortopeda.

Inaczej ma się sprawa z zawodowymi sportowcami, którzy przy wsparciu suplementów, mogą poprawić wyniki o sekundę czy kilka centymetrów – w zależności od dyscypliny. Czy to jednak potrzebne amatorowi?

„Oczywiście rozsądne przyjmowanie suplementów nie szkodzi, można więc je zażywać, ale nie spodziewałbym się cudów, jeśli chodzi o poprawę wydolności. A już na pewno nie spodziewałbym się, że to zabezpieczy nas przed kontuzją, bo to jest raczej kwestia przygotowania organizmu do wysiłku fizycznego oraz nieprzesadzania z intensywnością, która przekracza możliwości naszego organizmu i naraża przyczepy mięśniowe i tkanki na nadmierną eksploatację” – podsumowuje specjalista.

Może więc chociaż dieta?

Inaczej ma się sprawa diety, której znaczenie w osiąganiu wyników sportowych docenia się w coraz większym stopniu. Choć dostępnych jest wiele strategii żywieniowych, zalecenia dietetyczne powinny być indywidualne dla każdego sportowca i jego dyscypliny i najlepiej, aby były opracowane przez wykwalifikowanego dietetyka.

Są jednak pewne ogólne zasady:

węglowodany powinny stanowić od 45 do 65 proc. diety sportowca, aby zaspokoić jego zapotrzebowanie na energię;

10 do 30 proc. stanowić powinny białka – są potrzebne do budowy mięśni i siły;

tłuszcz powinien stanowić 25-35 proc. – dzięki niemu możliwa jest m.in. izolacja oraz produkcja energii.

Spośród mikroelementów, wapń, witamina D i żelazo są niezbędne dla zdrowia kości. Wapń i żelazo zdrowy człowiek w wystarczającej ilości dostarczy sobie z odpowiednio skomponowanych posiłków. Witaminę D w razie jej niedoboru należy suplementować.

Sportowcy powinni też dążyć do utrzymania odpowiedniego poziomu nawodnienia oraz minimalizować utratę płynów podczas wysiłku fizycznego do nie więcej niż 2 proc. masy ciała.

„Jest wiele produktów spożywczych, które poprawiają wydolność, dlatego nawet amatorzy, szczególnie ci, którzy uprawiają sport z taką intensywnością, że to staje się stylem życia, powinni skorzystać z pomocy dietetyka i tą drogą dodatkowo wzmacniać swój organizm” – uważa dr Feluś.

Źródło informacji: Serwis Zdrowie 
 

Kontynuuj czytanie

Poradnik

ChatGPT nowa sztuczna inteligencja. Tego możesz nie wiedzieć

Opublikowano

dnia

Dodane przez

Aplikacja ChatGPT może z powodzeniem inspirować naukowców przy pisaniu artykułów. Jest też wsparciem w kwestiach koncepcyjnych i językowych – powiedział PAP Marcin Wilkowski z Centrum Kompetencji Cyfrowych UW.

Aplikację ChatGPT opracowała amerykańska firma OpenAI. Służy m.in. do tworzenia odpowiedzi na pytanie lub polecenia wprowadzane przez użytkownika. Potrafi też wykonać bardziej złożone zadania, na przykład napisać opowiadanie. Pierwszą wersję narzędzia udostępniono publicznie w listopadzie ub.r. Światowe media zwróciły uwagę na to, że ChatGPT ma duże możliwości i stał się popularny wśród użytkowników internetu. W ciągu pierwszych dni skorzystało z niego kilka milionów osób.

“ChatGPT można z powodzeniem używać jako wsparcie przy pisaniu tekstów literackich lub naukowych. Może stworzyć zarys, szkic tekstu i wskazać listę wątków, które należy poruszyć” – powiedział PAP Marcin Wilkowski z Centrum Kompetencji Cyfrowych Uniwersytetu Warszawskiego.

Zwrócił uwagę na to, że w porównaniu z innymi chatbotami, czyli programami prowadzącymi konwersację z użytkownikiem, na przykład w witrynach sklepów internetowych, ChatGPT tworzy wypowiedzi o bardzo dużym zakresie tematycznym. Przywołuje przy tym wiele szczegółów wzbogacających tekst.

Wilkowski podkreślił, że najnowszą wersję aplikacji wytrenowano na tekstach tworzonych przez człowieka – książkach, Wikipedii, zasobach internetowych i na konwersacjach między prawdziwymi osobami.

“ChatGPT działa pozornie w sposób kreatywny, na pewno jest bardzo elastyczny. Można mu na przykład zlecić tłumaczenie, napisanie tekstu w określonym stylu, wiersza lub piosenki, ale też kodu w wybranym języku programowania” – zwrócił uwagę Wilkowski.

Narzędzie mogą też z powodzeniem stosować naukowcy.

“Czat może nie tylko inspirować autorów tekstów naukowych, ale nawet stworzyć abstrakt takiego artykułu” – wskazał Wilkowski.

Przytoczył wyniki eksperymentu wykonanego przez naukowców z Northwestern University w Chicago (USA), którego wyniki opublikowano w repozytorium bioRxiv. Na potrzeby badania ChatGPT wygenerował abstrakty publikacji naukowych. Okazało się, że w co trzecim przypadku osoby ankietowane nie potrafiły odróżnić tekstu przygotowanego przez narzędzie od napisanego przez człowieka. Publikowane są też już eksperymentalne artykuły naukowe, w których wprost informuje się o wykorzystaniu tej aplikacji w konstrukcji i korekcie tekstu.

Wilkowski zwrócił uwagę, że ChatGPT jest dostępny za darmo. Aby z niego skorzystać, wystarczy się zalogować i zacząć zadawać pytania i komendy. Do tworzenia tekstów nie jest potrzebne korzystanie z języków programowania, co jest konieczne w przypadku wielu modeli języka naturalnego.

“Część badaczy już z nim eksperymentuje i zapewne na stałe umieści w swoim zestawie narzędzi, wśród których są m.in. translatory, wyszukiwarki tekstów naukowych czy programy zarządzające przypisami” – wskazał ekspert.

Wilkowski zaznaczył, że program ChatGPT nie jest wszystkowiedzący. Na przykład ma ograniczone informacje o zjawiskach i wydarzeniach po 2021 r. Może też tworzyć logiczne i gramatyczne odpowiedzi, które jednak okazują się błędne w szczegółach takich, jak daty, nazwiska czy tytuły książek.

“Mimo wielu barier może pomóc on w wypracowywaniu koncepcji artykułu naukowego, jego struktury czy abstraktu, a nawet w korekcie i redakcji artykułu w języku obcym” – wskazał Wilkowski

Ekspert powiedział, że współczesny system naukowy nakłada na badaczy konieczność nieustannego publikowania, bo na tej podstawie ocenia się ich pracę i zapewnia finansowania badań. ChatGPT może im w tym zadaniu pomóc, ale nie zawsze w sposób etyczny.

“Część naukowców publikuje w tzw. drapieżnych wydawnictwach, które tylko z nazwy są naukowe. Publikowane w nich prace nie podlegają recenzjom. Dlatego wykorzystanie ChatuGPT do szybkiego przygotowywania tekstów, nawet od podstaw, może mieć ostatecznie negatywne konsekwencje dla nauki” – zauważył ekspert.

Jednocześnie podkreślił, że niektóre organizacje naukowe czy redakcje czasopism informują już o niedopuszczaniu artykułów pisanych z wykorzystaniem ChatGPT. Zdaniem innych ekspertów ChatGPT będzie niebawem najczęściej cytowanym autorem wszechczasów.

Źródło informacji: Nauka w Polsce

Kontynuuj czytanie

Polecane