Connect with us

Poradnik

Jak rozpoznać depresję u nastolatka

Opublikowano

dnia

Depresja – także u nastolatków – to przewlekła, często nawracająca choroba, która może prowadzić do śmierci. Można ją przyrównać do choroby onkologicznej i nie jest to porównanie przesadzone. W Polsce z powodu samobójstw umiera więcej nastolatków niż z powodu nowotworów. Sprawdź jak rozpoznać depresję u nastolatka.

Depresja, jak każda choroba przewlekła, nie trwa kilka dni ani nawet tygodni lecz najczęściej kilka lub kilkanaście miesięcy. Prawdopodobieństwo nawrotu choroby w ciągu pierwszych kilku lat jest szacowane na około 70 proc. Jeżeli wystąpiły dwa epizody depresji, to kolejny może nawrócić z jeszcze większym prawdopodobieństwem.

„Problem z subiektywną oceną tego stanu jako choroby polega na tym, że jeżeli wybiórczo przyjrzymy się pojedynczym objawom depresji, to wielu z nas powie: przecież mnie też się zdarza patrzeć na świat przez czarne okulary, nie mieć apetytu czy mieć kłopot z zaśnięciem. Musimy jednak pamiętać, że pojedyncze objawy depresyjne, które mogą się pojawić u wielu z nas, nie oznaczają depresji w rozumieniu choroby. Stany depresyjne mijają bez leczenia. Depresja nie. W dodatku mogą pojawić się powikłania i jeśli nie zaczniemy jej leczyć młody człowiek sam sobie nie poradzi” – ostrzega psycholog Małgorzata Łuba z Centrum CBT.

W Polsce realizowane były dwie edycje badań, których celem było sprawdzenie rozpowszechnienia problemów zdrowia psychicznego w społeczeństwie. Wynika z nich, że 20 proc. młodzieży przed 18 rokiem życia doświadcza objawów depresyjnych. 25 proc. dorosłych, którzy po raz kolejny w swoim życiu mają epizod depresyjny, po raz pierwszy doświadczyło go w okresie dojrzewania.Sygnały, które sugerują depresję

„Kryteria diagnostyczne są bardzo oszczędne w słowach. Przyszło mi do głowy, że przecież w wielu aspektach jesteśmy bardzo podobni do naszych psów. Tak jak pies zmienia swoje zachowanie pod wpływem cierpienia, tak samo robi nastolatek, który doświadcza stanu depresyjnego. Gdy spojrzymy na depresję z tego punktu widzenia, być może łatwiej nam będzie to sobie wyobrazić” – proponuje psycholog.

Pies skomlący
Pies często pokazuje swoje cierpienie wprost: skomląc, popiskując, podkulając ogon. To samo możemy zobaczyć u nastolatka, u którego rozwija się depresja. A więc, jak wskazuje specjalistka, takie dziecko traci iskrę w oku, nie chce się bawić, zamartwia się, łatwo doprowadzić je do łez, mówi złe rzeczy o sobie, o świecie, o przyszłości, wypisuje straszne (czasami przerażające) rzeczy na portalach społecznościowych. Jak skomlący pies skarży się, że coś boli, że nie da rady, że nie ma siły. Nie chce jeść, nie może spać. Ale zdarza się, też że pies bez skomlenia wyraża swoje cierpienie: nie wylizuje sierści, jest zaniedbany. Podobnie nastolatek w stanie depresji przestaje dbać o to jak wygląda, w co się ubiera, nosi te same ciuchy przez dwa tygodnie, przestaje myć włosy, zęby.

Pies chowający się do nory
Czasem pies, który cierpi, nie pokazuje tego skomląc, lecz chowając się przed innymi: kładzie się za fotelem, pod stołem.

„Nastolatki i dzieci również mogą wejść w ten tryb i wtedy, szczególnie w grupie nastolatków widzimy, że coś jest nie tak, że on jest inny, coś zaczyna nas niepokoić, choć kiedy zwracamy się bezpośrednio do niego, on mówi: >>Ale nic się nie dzieje<<, >>Nie martw się<<. Zaprzecza, traktuje temat zdawkowo, nie chce rozmawiać, nie chce przyznać się do odczuwanych problemów. A jednocześnie zaczyna odcinać się od innych – co niepokojące – nie tylko od dorosłych (to akurat u nastolatka nie jest niczym niezwykłym). W trybie chorobowym nastolatek traci chęć na spotkania również z rówieśnikami, szuka wykrętów, jak nie pojawić się na imprezie, jak usprawiedliwić swoją nieobecność na podwórku, wymówek, żeby nie iść z innymi na weekendowe spotkanie” – zwraca uwagę psycholog.

Nauczyciele mogą to zauważyć w powtarzających się nieobecnościach w szkole na pierwszych lub ostatnich lekcjach albo nieusprawiedliwionymi dłuższymi nieobecnościami.

Tryb psa chowającego się do nory może u młodych ludzi objawić się również uciekaniem od depresyjnego cierpienia. Jednym ze sposobów, żeby nie czuć, jest sięganie po coś, co znieczuli: alkohol lub substancje psychoaktywne. Przykładem takiego zachowania są również samouszkodzenia.

„Oczywiście to nie jest jeden do jednego, nie każda osoba, która sięga po samouszkodzenia ma depresję i nie każda osoba z depresją będzie się okaleczać. Ale stan depresyjny zwiększa ryzyko sięgania po takie zachowania lub po zachowania nadmiarowe” – wyjaśnia specjalistka.

Nie zawsze łatwo to zauważyć. Opiekunowie mogą nie widzieć smutku, przygnębienia, braku przyjemności, utraty zainteresowania. Obserwują natomiast, że młody człowiek „wsiąka” w swojego smartfona i już nie dwie, ale siedem godzin spędza przed ekranem. Nie dlatego, że to lubi, ale żeby przetrwać, przeczekać, przez chwilę nie myśleć o tym, co powoduje jego cierpienie.

Pies walczący
Pies, który cierpi, może też wejść w tryb psa walczącego. U nastolatka objawia się to ciągłym rozdrażnieniem, łatwością konfliktowania się z innymi (czego wcześniej nie było), skłonnością do niszczycielskich, ryzykownych, prowokacyjnych zachowań. Na kanwie stanu depresyjnego mogą rozwijać się zachowania nadmiarowe i ucieczkowe. To bardzo niebezpieczne, bo utrwalone mogą przekształcić się w powikłanie uzależnieniowe: nawykowe sięganie po smartfona może zmienić się w uzależnienie behawioralne, znieczulanie się alkoholem czy samouszkodzeniami może prowadzić do uzależnia od alkoholu albo syndrom chronicznych samouszkodzeń.

Dorosłym trudno takie zachowania postrzegać jako przejaw depresji.

„Problem polega na tym, że bardzo często nie myślimy, że to nastolatek ma problem. Słysząc >>skomlącego psa<< (>>Jestem beznadziejna<<, >>Świat nie ma sensu<<, >>Nie warto żyć<<) słyszymy narzekanie, widzimy opieszałość w przyniesieniu zaległej pracy. Łatwo pomyśleć wtedy, że nasz syn marudzi jak każdy nastolatek, wszystko olewa. Jeśli widzimy >>psa, który chowa się do nory<< myślimy: >>Odcina się, jak każdy nastolatek, tnie się, bo dzisiaj taka moda, używa za dużo smartfona, ale dzisiaj wszystkie dzieciaki mają z tym problem<<. Jeśli młody człowiek wejdzie w tryb >>psa walczącego<< myślimy często: >>Mam z nim same problemy, buntuje się, nie stosuje się do zasad, łobuzuje, prowokuje swoim zachowaniem, stał się agresywny<< – opowiada Małgorzata Łuba.

Podkreśla, że to bardzo niebezpieczna ścieżka – zamiast zauważenia cierpienia człowieka, poważnej choroby, podjęcia leczenia jest myślenie o tym, jakie wobec dziecka wyciągnąć konsekwencje, jak spacyfikować niepożądane zachowania.

Przy czym zwraca uwagę, że depresja sprawia, iż człowiek ma mniej energii, mniej siły i chęci, by realizować obowiązki dnia codziennego, obowiązki szkolne, obowiązki domowe. To generuje piętrzenie się zaległości, gorsze stopnie, zagrożenie niezdaniem do następnej klasy – albo z powodu gorszych stopni, albo z powodu nieobecności. Objawy depresyjne zaczynają psuć dobre relacje z innymi: gdy dziecko jest w trybie „psa walczącego” – bo ze wszystkim się kłóci, gdy w trybie „chowającego się do nory” – bo odcina się od innych, gdy jest w trybie „psa skomlącego” – bo inni mają dosyć słuchania jego narzekań.

Najpoważniejszą konsekwencją depresji mogą być zachowania samobójcze. Kiedy młody człowiek cierpi tak silnie, że przestaje mu się chcieć żyć, zaczyna szukać sposobu jak odebrać sobie życie. Nie można zapominać o tym zagrożeniu.Depresja a przygnębienie: różnice

Żeby stwierdzić, że mamy do czynienia ze stanem chorobowym, a nie z wahaniami nastroju, muszą mieć miejsce dwa z kilku objawów: obniżenie nastroju, brak odczuwania przyjemności, zmniejszona energia, męczliwość. Ale to tylko początek diagnostyki.

Obniżenie nastroju może występować codziennie albo prawie codziennie, przez cały dzień albo prawie cały dzień i nie zawsze jest uzasadnione. Charakterystyczne dla depresji jest to, że przygnębienie nie mija nawet wtedy, kiedy jest sukces, zdarzy się coś ciekawego, czy dobrego, jeśli właśnie są wakacje lub była fantastyczna majówka.

Choć kryteria diagnostyczne depresji są identyczne dla każdej kategorii wiekowej, w depresji u dzieci i nastolatków występują pewne różnice.

„O ile u dziecka czy nastolatka może występować przygnębienie czy gorszy nastrój, to równie często występuje u nich nastrój drażliwy lub tzw. depresyjno desforyczny, gdy smutek przeplata się z rozdrażnieniem, poczuciem: >>Wszystko mnie denerwuje<<. Opiekunowie widzą dziecko, które wścieka się nie wiadomo o co, zachowuje się jakby szukało powodów do zaczepki, jest rozdrażnione, poddenerwowane, łatwo wpada w irytację, gniew czy nawet wściekłość” – wyjaśnia psycholog.

Druga grupa objawów koniecznych do rozpoznania depresji to brak odczuwania przyjemności. Niezależnie co się dzieje: czy dziecko robi coś fajnego, co do tej pory było jego pasją, czy wychodzi ze znajomymi na piłkę lub z mamą na rolki – nic go nie cieszy. Przestaje odczuwać satysfakcję z dotychczasowych przyjemności i zaczyna z nich rezygnować, odrzuca swoje pasje, nie chce robić również tych rzeczy, które kiedyś były w obrębie jego głównych zainteresowań.

Kolejne objawy depresji to zmniejszona energia i męczliwość – niezależnie od tego, jak długo taka osoba śpi, siły jej nie wracają, ma trudności z robieniem czegokolwiek, a co za tym idzie – trudności z wypełnianiem codziennych obowiązków. Co więcej – nie tylko nie ma siły, ale i chęci na realizację codziennych pasji.

Oprócz dwóch z wymienionych wyżej podstawowych objawów depresji muszą występować jeszcze dodatkowo dwa z listy sześciu innych objawów:

bezsenność lub nadmierna senność,
pobudzenie lub spowolnienie psychoruchowe,
poczucie braku własnej wartości lub nieadekwatne nadmierne poczucie winy,
zmniejszona zdolność myślenia i/lub koncentracji albo brak zdecydowania,
nawracające myśli o śmierci,
znaczący spadek masy ciała, bez rozmyślnego ograniczania przyjmowania pokarmów lub zwiększenie masy ciała.
Jeśli występują tylko dwa z tych dodatkowych objawów mówimy o epizodzie depresji w wymiarze lekkim, jeżeli cztery – o epizodzie depresji w wymiarze umiarkowanym, jeżeli sumarycznie młody człowiek ma osiem lub więcej objawów możemy mówić o ciężkim epizodzie depresji.

Jeżeli przyjrzelibyśmy się każdemu z tych objawów pojedynczo, wielu z nas powiedziałoby: „Też tak mam. Ja też za dużo albo za mało śpię, ja też nie mogę jeść z powodu stresów, które codziennie mi towarzyszą, ja też czasami myślę o sobie źle, mam gorszy nastrój i nie cieszą mnie zajęcia, które dotychczas dostarczały mi radości”. Jednak pamiętajmy, że między takim codziennym, normatywnym przygnębieniem, które jest naturalną częścią naszego życia, a depresją, są istotne różnice.

Pierwsza z nich to czas trwania.

Przyjmuje się, że wymienione objawy muszą utrzymywać się przynajmniej dwa tygodnie. Warto jednak zwrócić uwagę, że w tak krótkim czasie bardzo rzadko otoczenie zauważy, że coś niedobrego dzieje się z tym młodym człowiekiem i że ma to wymiar chorobowy.

Najczęściej mija kilka długich tygodni zanim ktoś zorientuje się, że coś jest nie tak. Co więcej, z boku trudno jest rozróżnić przygnębienie od depresji. Zdrowy człowiek, gdy jest przygnębiony, myśli: mam chandrę, mam gorszy dzień. Gdy ktoś bliski zaproponuje nam w takim momencie obejrzenie dobrego filmu czy dobrą kolację, najczęściej odzyskujemy nastrój. Natomiast zaproponowanie tego samego osobie w depresji nie poprawi mu nastroju. Co więcej, osobie z depresją towarzyszy nieustanna myśl: „Jestem jakiś upośledzony”, jestem najgorszym „nieogarem życiowym”, kulą u nogi dla moich najbliższych”. I są to myśli wręcz napastliwe.

Innym parametrem różnicującym przygnębienie od depresji jest zniechęcenie i niemożność regeneracji, którym nie można zaradzić – nawet długi sen nie pozwala wypocząć, skupić się, być efektywnym, dolegliwości bólowe jeszcze bardziej uprzykrzają codzienne funkcjonowanie, niechęć do jedzenia sprawia nie mija.Od depresji do samobójczej próby

Depresja to stan, w którym człowiek zarzuca sobie, że jest ciężarem dla innych, jest nikomu niepotrzebny, gorszy. To choroba, która paraliżuje procesy poznawcze i sprawia, że trudno jest się skoncentrować i zapamiętać, uczyć się nowych rzeczy, ale również podejmować nawet najprostsze, codzienne decyzje, co napędza zaklęte koło obniżonego poczucia wartości. Obniżony nastrój lub nastrój depresyjno-dysforyczny zabiera energię życiową, odejmuje blask codziennego dnia, a w zamian zaczyna rozwijać się myślenie rezygnacyjne, a czasem też myślenie o śmierci.

„Właściwie nie jest to trudne do zrozumienia, bo wszystkie objawy depresji zaczynają powodować, że młody człowiek zaczyna cierpieć, a śmierć może być tym wyobrażonym sposobem, który w jego odczuciu pozwoli poradzić mu sobie z trudnościami i pozbyć się tego cierpienia – wyjaśnia Małgorzata Łuba.Skąd bierze się depresja

Nie ma na to prostej odpowiedzi. Istnieją czynniki genetyczne, które predysponują do wystąpienia depresji – jeśli u kogoś w rodzinie pojawiały się zaburzenia nastroju, dziecko wyrasta w modelu biopsychospołecznym. Pojawienie się w jego życiu jakiegoś czynnika sytuacyjnego (np. jakieś negatywne wydarzenie) może wyzwolić proces depresyjny. Pamiętajmy, że nie zawsze dzieje się to tuż po tym zdarzeniu, czasem odpowiedź pojawia się po wielu latach.

U młodych osób stan depresyjny często powiązany jest z jakością więzi w rodzinie i wczesnymi, trudnymi doświadczeniami z najważniejszymi opiekunami. Z większym prawdopodobieństwem stan depresyjny pojawi się u młodej osoby, która nie rozwinęła umiejętności radzenia sobie z emocjami, proszenia o pomoc, która w zniekształcony sposób spogląda na rzeczywistość. Natomiast żadna z tych grup czynników nie jest pojedynczo przyczyną stanu depresyjnego, najczęściej musi zajść pewna konfiguracja czynników ryzyka, które zwiększają prawdopodobieństwo.

Kiedy zauważymy coś niepokojącego można się też wesprzeć prostym przesiewowym kwestionariuszem, dostępnym choćby w internecie (np. skalą depresji Kutchera dla młodzieży). Pamiętajmy też, że diagnozę może postawić tylko lekarz, także dlatego, że szereg innych chorób może dawać objawy podobne do stanów depresyjnych. Lekarz może zlecić badania laboratoryjne czy neurologiczne sprawdzające czy przypadkiem nie ma niedoboru witamin lub innej przyczyny niepokojących nas objawów, wykluczyć choroby, które leczy się inaczej. Co więcej, lekarz może zaordynować leki lub wypisać skierowanie do szpitala, zlecić psychoterapię. Długa droga

Najważniejsze, abyśmy zrozumieli, że depresja jest prawdziwą chorobą, a dziecku potrzebne jest specjalistyczne wsparcie, zarówno na etapie diagnozy jak i leczenia. Warto też pamiętać, że od momentu jej rozpoznania przed młodym człowiekiem jest mnóstwo gorszych dni, które będą mu towarzyszyły nawet, gdy uruchomiony zostanie proces terapeutyczny.

Opiekunowie – zarówno rodzice, jak i nauczyciele mogą wspierać dziecko w tych działaniach, w zdrowej rutynie, w dobrej higienie snu, pomagać w powrocie do funkcjonowania, rozwijaniu umiejętności radzenia sobie z gorszym nastrojem, z nieprzyjemnymi emocjami, odbudowywaniem poczucia własnej wartości i relacji z innymi, które depresja bardzo mocno niszczy. W działaniach terapeutycznych kładzie się nacisk na to, by nastolatek i jego opiekunowie wiedzieli, jak zareagować na możliwe nawroty.

Źródło informacji: Serwis Zdrowie

Poradnik

Jak poznać, że sport zamiast pomagać, szkodzi

Opublikowano

dnia

Dodane przez

W miejsce popularnego „sport to zdrowie” ortopedzi na podstawie swoich doświadczeń w gabinetach ukuli inne powiedzenie, które sprawdza im się w gabinetach: „przez sport do kalectwa”. Rozwojowi rozmaitych urazów służą szkodliwe mity, jak choćby ten, że podczas ćwiczeń powinno boleć. Dowiedz się więcej.

Sport uprawiany wyczynowo bardzo często polega na eksploatowaniu organizmu do granic jego możliwości, a często wręcz poza jego możliwości. I nawet jeśli w trakcie sportowych aktywności uda się uniknąć poważniejszej kontuzji, to często w późniejszym okresie, już po zakończeniu kariery sportowcowi zdarzają sytuacje, które prowadzą do mniejszego bądź większego upośledzenia funkcji ruchu.

Wiele lat temu w JAMA opisane zostały przez naukowców pod kierunkiem UM Kujala rezultaty aż 21-letniej obserwacji ponad 2 tysięcy sportowców fińskich reprezentacji oraz grupy kontrolnej spoza wyczynowego sportu. Zbadane zostały m.in. wskaźniki opieki szpitalnej po zakończeniu kariery zawodowej. Okazało się, że ryzyko hospitalizacji z powodu zaburzeń układu mięśniowo-szkieletowego było wyższe niż w grupie kontrolnej dobranej wiekowo. Najprawdopodobniej można to w pewnym stopniu wytłumaczyć zwiększonym ryzykiem choroby zwyrodnieniowej stawów wśród byłych elitarnych sportowców, co wykazano w badaniach szwedzkich piłkarzy.

Inne powszechnie występujące urazy, takie jak zmiany przeciążeniowe zapalne ścięgien czy urazy mięśni mogą negatywnie wpłynąć, a w krańcowych przypadkach zakończyć karierę, chociaż z reguły nie prowadzą do niepełnosprawności po zakończeniu kariery zawodowej.

„Sport wyczynowy najczęściej rozpoczynamy uprawiać bardzo wcześnie, mając 4-6 lat i trenujemy co najmniej do trzydziestki. Jeśli robimy na wysokim poziomie, to nawet jeżeli organizm jest zaadaptowany do wysiłku, codziennie doprowadzamy go do granicy możliwości” – tłumaczy ortopeda dr Jarosław Feluś.

Ale nie trzeba uprawiać sportu wyczynowo, by nadmiernie eksploatować organizm. Badania skandynawskie przeprowadzone w latach 90-tych na obszarze zamieszkałym przez ponad 41 000 osób dowodzą, że urazy sportowe stanowiły 10 do 19 proc. wszystkich ostrych urazów obserwowanych na izbie przyjęć.

Jak poznać, że sport przestaje być dla nas zdrowy?

„Aktywność sportowa nie powinna boleć. A gdy jesteśmy >>nierozćwiczeni<< tak się dzieje. W niezaadaptowanym do wysiłku organizmie przeciążone mięśnie pracują na metabolizmie beztlenowym, który dużo bardziej obniża pH organizmu, czyli zakwasza go – skutki tego odczuwamy najczęściej następnego dnia, fundując sobie znane wszystkim zakwasy” – tłumaczy specjalista.

Zakwasy zaś nie są dobre. Boleć mogą nie tylko mięśnie – jeśli nadmiernie je obciążamy bolą także przyczepy mięśniowe, torebki stawowe, stawy, które także należy wdrażać stopniowo do wysiłku – w przeciwnym razie nie będą odpowiednio elastyczne, nawodnione i ukrwione.

Nie tylko zakwasy

Jeśli jesteśmy wytrenowani, aktywność fizyczna nie powinna boleć. Jeśli tak się dzieje, to znaczy, że mogło dojść do przeciążenia. I wcale nie chodzi o pojedyncze zdarzenie na jednym treningu, a coś o wiele bardziej podstępnego.

„To niekoniecznie zdarzenie, które jesteśmy w stanie zdefiniować, może być to uraz, który wynika z powtarzających się mikrourazów sumarycznie przekraczających możliwości adaptacyjne organizmu. Bo na przykład ćwiczeń było za dużo, tworzy się stan zapalny, zaczyna nas boleć przyczep mięśnia, który naraziliśmy na nadmierny wysiłek i dochodzi do mikrouszkodzeń, które podczas kolejnych treningów się pogłębiają. Ból w trakcie treningu lub po nim zawsze powinien być dla nas sygnałem ostrzegawczym” – mówi ortopeda.

Najgorsze jest to, że można… nie zauważyć tego, iż doszło do kontuzji. Przeciążenie lub uraz, którego nie zarejestrowaliśmy, może spowodować, że organizm zmieni wzorzec ruchu i w efekcie zaczniemy na przykład intuicyjnie obciążać bardziej jedno kolano. W konsekwencji po jakimś czasie, narażone na większy wysiłek, zacznie boleć. By to naprawić, najczęściej trzeba popracować z rehabilitantem. Może się też okazać, że podczas uprawiania sportu zniszczyliśmy sobie chrząstkę stawową i należałoby na jakiś czas przestać uprawiać sport obciążający kolana (np. piłkę nożną czy narciarstwo), by dać im szansę na regenerację. Przy czym specjalista zastrzega, że takie struktury jak chrząstka stawowa regenerują się w bardzo ograniczonym zakresie.

Ból to sygnał, że po pierwsze na jakiś czas warto zrobić przerwę, żeby pozwolić zregenerować się tkankom.

W poważniejszych przypadkach (np. utrzymującego się bólu, opuchlizn) lepiej udać się po diagnozę do specjalisty. Leczeniem urazów narządu ruchu zajmuje się ortopeda, ale o pomoc można poprosić też fizjoterapeutę. Być może konieczne będą kolejne badania (USG, RTG, TK lub MR), ale o tym, które badanie warto wykonać, najlepiej aby zdecydował specjalista.

„Laik nie podejmie trafnej decyzji, kiedy wystarczy USG, a kiedy konieczne jest zrobienie tomografii czy rezonansu magnetycznego. USG często jest badaniem pierwszego rzutu – bardzo potrzebnym i wartościowym dla człowieka, który potrafi je wykonywać. Trochę jak stetoskop dla internisty. Ale na tej podstawie nie da się zdiagnozować wszystkiego. Fakt, że jest to badanie łatwo dostępne (aparat do USG stoi niemal w każdym gabinecie) i stosunkowo tanie sprawia, że to badanie bywa też nadużywane” – uważa dr Feluś.

Może się też okazać, że nasza anatomia nie predysponuje nas do uprawiania danej dyscypliny sportowej. Wybierając rodzaj sportu można też uwzględnić jej „urazowy potencjał”, ale często trudno to określić. Dyscypliny, w których urazy zdarzają się rzadziej, to na przykład jazda na rowerze, pływanie czy marszobiegi, a są takie, w których zdarza się to znacznie częściej – np. w grach zespołowych. Jak wynika ze wspomnianych wcześniej badań skandynawskich, większość urazów wystąpiła w piłce nożnej (38,9 proc.), następnie w koszykówce/siatkówce/piłce ręcznej (10,9 proc.) i hokeju (9,2 proc.).

Ale są też takie, gdzie jeden błąd może trwale zakończyć karierę sportową, a nawet… życie, jak na przykład wspinaczka wysokogórska.

Każdy sport ma swoją specyfikę i czym innym musi się martwić amator, który po pracy idzie pograć z kolegami w siatkówkę czy koszykówkę, o czym innym musi myśleć kolarz, który bierze udział w amatorskich wyścigach, a jeszcze o czym innym piłkarz, który grywa regularnie w piłkę nożną.

Jak uprawiać sport bezpiecznie?

Podstawą jest rozgrzewka. Wiele osób ją ignoruje nie doceniając jej znaczenia.

„Nie rozgrzany organizm jest słabiej ukrwiony, a nie ukrwiony jest dużo mniej elastyczny, a tym samym podatny na urazy. Warto więc zrobić chociaż 5-10 minut rozgrzewki, aby ciało zaadaptowało się do wysiłku, który za chwilę planujemy. Choć to truizm, naprawdę pozwala znacząco zmniejszyć ryzyko kontuzji” – mówi dr Feluś.

Pamiętajmy, że dla osób, które na co dzień siedzą za biurkiem i nagle podejmą decyzję, że zaczną się ruszać intensywny sport może okazać się niebezpieczny.

„Dobrze jest słuchać swojego organizmu. Jeżeli podczas uprawiania sportu czy tuż po jego zakończeniu pojawiają się pewne symptomy: ból, usztywnienia, ograniczenia w ruchu, nie warto odgrywać bohatera. Lepiej skorzystać z diagnostycznej pomocy specjalisty, żeby dowiedzieć się czy to problem, który będzie się pogłębiał, czy chwila przerwy wystarczy, by bezpiecznie powrócić do ćwiczeń” – sugeruje ortopeda.

Warto też wiedzieć, że zaniedbane czy zlekceważone urazy lubią odzywać się w przyszłości. Np. uraz więzadła krzyżowego przedniego (ACL – znajduje się w kolanie) znacząco zwiększa ryzyko długotrwałych następstw, takich jak wtórne uszkodzenia łąkotek, chrząstki stawowej, z wczesnym rozwojem choroby zwyrodnieniowej stawów.

Suplementy dla sportowców: czy to ma sens?

Miewa, ale specjalista zastrzega, że nie da się jednoznacznie powiedzieć, w jakich sytuacjach.

„Bo np. przyjmowanie asparginu, który ma spowodować, że zmniejszy się tendencja do patologicznego skurczu – owszem, ma sens. Ale już np. glukozamina mająca wzmacniać chrząstkę stawową opiera się głównie na obietnicy wiecznej młodości. Za jej sprawą chrząstka stawowa nie regeneruje się i jej przyjmowanie ma umiarkowany, a w wielu przypadkach wręcz zerowy efekt, co udowodniono klinicznie” – mówi ortopeda.

Inaczej ma się sprawa z zawodowymi sportowcami, którzy przy wsparciu suplementów, mogą poprawić wyniki o sekundę czy kilka centymetrów – w zależności od dyscypliny. Czy to jednak potrzebne amatorowi?

„Oczywiście rozsądne przyjmowanie suplementów nie szkodzi, można więc je zażywać, ale nie spodziewałbym się cudów, jeśli chodzi o poprawę wydolności. A już na pewno nie spodziewałbym się, że to zabezpieczy nas przed kontuzją, bo to jest raczej kwestia przygotowania organizmu do wysiłku fizycznego oraz nieprzesadzania z intensywnością, która przekracza możliwości naszego organizmu i naraża przyczepy mięśniowe i tkanki na nadmierną eksploatację” – podsumowuje specjalista.

Może więc chociaż dieta?

Inaczej ma się sprawa diety, której znaczenie w osiąganiu wyników sportowych docenia się w coraz większym stopniu. Choć dostępnych jest wiele strategii żywieniowych, zalecenia dietetyczne powinny być indywidualne dla każdego sportowca i jego dyscypliny i najlepiej, aby były opracowane przez wykwalifikowanego dietetyka.

Są jednak pewne ogólne zasady:

węglowodany powinny stanowić od 45 do 65 proc. diety sportowca, aby zaspokoić jego zapotrzebowanie na energię;

10 do 30 proc. stanowić powinny białka – są potrzebne do budowy mięśni i siły;

tłuszcz powinien stanowić 25-35 proc. – dzięki niemu możliwa jest m.in. izolacja oraz produkcja energii.

Spośród mikroelementów, wapń, witamina D i żelazo są niezbędne dla zdrowia kości. Wapń i żelazo zdrowy człowiek w wystarczającej ilości dostarczy sobie z odpowiednio skomponowanych posiłków. Witaminę D w razie jej niedoboru należy suplementować.

Sportowcy powinni też dążyć do utrzymania odpowiedniego poziomu nawodnienia oraz minimalizować utratę płynów podczas wysiłku fizycznego do nie więcej niż 2 proc. masy ciała.

„Jest wiele produktów spożywczych, które poprawiają wydolność, dlatego nawet amatorzy, szczególnie ci, którzy uprawiają sport z taką intensywnością, że to staje się stylem życia, powinni skorzystać z pomocy dietetyka i tą drogą dodatkowo wzmacniać swój organizm” – uważa dr Feluś.

Źródło informacji: Serwis Zdrowie 
 

Kontynuuj czytanie

Poradnik

ChatGPT nowa sztuczna inteligencja. Tego możesz nie wiedzieć

Opublikowano

dnia

Dodane przez

Aplikacja ChatGPT może z powodzeniem inspirować naukowców przy pisaniu artykułów. Jest też wsparciem w kwestiach koncepcyjnych i językowych – powiedział PAP Marcin Wilkowski z Centrum Kompetencji Cyfrowych UW.

Aplikację ChatGPT opracowała amerykańska firma OpenAI. Służy m.in. do tworzenia odpowiedzi na pytanie lub polecenia wprowadzane przez użytkownika. Potrafi też wykonać bardziej złożone zadania, na przykład napisać opowiadanie. Pierwszą wersję narzędzia udostępniono publicznie w listopadzie ub.r. Światowe media zwróciły uwagę na to, że ChatGPT ma duże możliwości i stał się popularny wśród użytkowników internetu. W ciągu pierwszych dni skorzystało z niego kilka milionów osób.

“ChatGPT można z powodzeniem używać jako wsparcie przy pisaniu tekstów literackich lub naukowych. Może stworzyć zarys, szkic tekstu i wskazać listę wątków, które należy poruszyć” – powiedział PAP Marcin Wilkowski z Centrum Kompetencji Cyfrowych Uniwersytetu Warszawskiego.

Zwrócił uwagę na to, że w porównaniu z innymi chatbotami, czyli programami prowadzącymi konwersację z użytkownikiem, na przykład w witrynach sklepów internetowych, ChatGPT tworzy wypowiedzi o bardzo dużym zakresie tematycznym. Przywołuje przy tym wiele szczegółów wzbogacających tekst.

Wilkowski podkreślił, że najnowszą wersję aplikacji wytrenowano na tekstach tworzonych przez człowieka – książkach, Wikipedii, zasobach internetowych i na konwersacjach między prawdziwymi osobami.

“ChatGPT działa pozornie w sposób kreatywny, na pewno jest bardzo elastyczny. Można mu na przykład zlecić tłumaczenie, napisanie tekstu w określonym stylu, wiersza lub piosenki, ale też kodu w wybranym języku programowania” – zwrócił uwagę Wilkowski.

Narzędzie mogą też z powodzeniem stosować naukowcy.

“Czat może nie tylko inspirować autorów tekstów naukowych, ale nawet stworzyć abstrakt takiego artykułu” – wskazał Wilkowski.

Przytoczył wyniki eksperymentu wykonanego przez naukowców z Northwestern University w Chicago (USA), którego wyniki opublikowano w repozytorium bioRxiv. Na potrzeby badania ChatGPT wygenerował abstrakty publikacji naukowych. Okazało się, że w co trzecim przypadku osoby ankietowane nie potrafiły odróżnić tekstu przygotowanego przez narzędzie od napisanego przez człowieka. Publikowane są też już eksperymentalne artykuły naukowe, w których wprost informuje się o wykorzystaniu tej aplikacji w konstrukcji i korekcie tekstu.

Wilkowski zwrócił uwagę, że ChatGPT jest dostępny za darmo. Aby z niego skorzystać, wystarczy się zalogować i zacząć zadawać pytania i komendy. Do tworzenia tekstów nie jest potrzebne korzystanie z języków programowania, co jest konieczne w przypadku wielu modeli języka naturalnego.

“Część badaczy już z nim eksperymentuje i zapewne na stałe umieści w swoim zestawie narzędzi, wśród których są m.in. translatory, wyszukiwarki tekstów naukowych czy programy zarządzające przypisami” – wskazał ekspert.

Wilkowski zaznaczył, że program ChatGPT nie jest wszystkowiedzący. Na przykład ma ograniczone informacje o zjawiskach i wydarzeniach po 2021 r. Może też tworzyć logiczne i gramatyczne odpowiedzi, które jednak okazują się błędne w szczegółach takich, jak daty, nazwiska czy tytuły książek.

“Mimo wielu barier może pomóc on w wypracowywaniu koncepcji artykułu naukowego, jego struktury czy abstraktu, a nawet w korekcie i redakcji artykułu w języku obcym” – wskazał Wilkowski

Ekspert powiedział, że współczesny system naukowy nakłada na badaczy konieczność nieustannego publikowania, bo na tej podstawie ocenia się ich pracę i zapewnia finansowania badań. ChatGPT może im w tym zadaniu pomóc, ale nie zawsze w sposób etyczny.

“Część naukowców publikuje w tzw. drapieżnych wydawnictwach, które tylko z nazwy są naukowe. Publikowane w nich prace nie podlegają recenzjom. Dlatego wykorzystanie ChatuGPT do szybkiego przygotowywania tekstów, nawet od podstaw, może mieć ostatecznie negatywne konsekwencje dla nauki” – zauważył ekspert.

Jednocześnie podkreślił, że niektóre organizacje naukowe czy redakcje czasopism informują już o niedopuszczaniu artykułów pisanych z wykorzystaniem ChatGPT. Zdaniem innych ekspertów ChatGPT będzie niebawem najczęściej cytowanym autorem wszechczasów.

Źródło informacji: Nauka w Polsce

Kontynuuj czytanie

Polecane